Pytasz Aniu, jaka była jej historia. Otóż, przyszła do mnie "Baba", bo słyszała, że ja lubię koty, a ona ma problem. Znalazła mianowicie kotkę perską (Pola), troszkę ją potrzymała u siebie, córka się w kotce rzekomo "zakochała", ale teraz jej nie chcą, bo kicia agresywna. Zaproponowałam, że pożyczę Babie pieniądze na sterylkę, dam je nawet, wystaram się o krople Bacha - byle tylko dała kici szansę. Nie. Baba odrzekła, że sterylka nie zgadza się z jej światopoglądem i dała mi do zrozumienia, że albo biorę kotkę, albo ona ląduje ... Bóg wie gdzie - ulica, schron. Dłużej Baba trzymać jej nie będzie.
Zgodziłam się. Wczoraj kicia przyjechała. Baba oblała ją żewnymi łzami. Poprosiła o wstrzymanie się z szukaniem domu, zapewniała, że córka przejmie się losem kici i jej zniknięciem, na pewno zechce zwrócić mi za sterylizację i najdalej po rekonwalescencji zabiorą kicię z powrotem.
Podczas wizyty u weta okazało się, że Polusia ma świerzb. Gdy poinformowałam o tym Babę, dowiedziałam się, że w takiej sytuacji o powrocie Poli mowy być nie może! Nie i już. Córka jednak się nie przejęła, powiedziano jej, że kocia uciekła, córka jej nie szukała, generalnie wszyscy mają kicię w nosie.
Tak więc - nie poprawią błędów. Nie zamierzają.
Koteczka jest w kiepskim stanie. Wychudzona, słaba. Na razie odkarmiamy, a ona rzuca się na wszelkie jedzonko, jakie się podetknie. Jest bardzo, bardzo zaniedbana. Szczurzy ogonek, przekrzywiona szczęka (kopniak???), zaropiałe oczki, chuda aż przeźroczysta.
Charakter? - miziasta do bólu. Słodka, kochana. Zawojowała gazdę całkowicie. Przez telefon poinformował on mnie, że do czasu aż kicia nie osiągnie pełni sił i zdrowia mam... zaprzestać szukania domu. Zostanie u nas i on jej nie odda. Modlę się, i Was błagam o kciuki / czary / modlitwę, aby mu tak zostało, i aby chciał ją zatrzymać także po wyzdrowieniu. Na razie wie, że kicia będzie dochodziła do siebie długo i - godzi się na to.

Ba! Sam zaznacza, że na razie kici domu nie szukamy - wykrzyczał to gromko, gdy dzwonił potencjalny domek.
Dziś karmił ją ręką, gdy byłam w pracy. Bo taka słabiutka...

Drobił jej mięsko i wtykał w dziobek. Mam nadzieję, że się zakocha, zabroni mi ją oddać, i nie będzie osłaniał się głupią męską dumą.
Foteczki za chwilkę. Muszę ją iść wymiziać, bo samiutka siedzi w kuchni-izolatce. Dziś pościeliłam sobie na kuchennej podłodze i spałyśmy razem.
Kocham ją...