pisiokot pisze:Ingusia, czy Twój Klemens po zabiegu musiał jeszcze zostać w lecznicy czy zabraliście go od razu do domu ? Jak wyglądało leczenie pooperacyjne ? Przyjeżdżaliście potem na kontrole ?
a wiesz, że różnie to było... Georga zabraliśmy zaraz po zabiegu, tyle, że podróżował nie w transporterku, tylko w koszu takim prostokątnym, na bieliznę, żeby mu wygodnie było. I nic kompletnie się nie działo. Przyjechał do domu to się zaszył w kąciku, odsiedział co swoje i wyszedł. Po tygodniu kazali iść z nim na zdjęcie szwów i to wszystko.
Klemens po pierwszym zabiegu został nam wydany po wybudzeniu się, ale masakrę z nim mieliśmy, on był na narkotykach, dostaliśmy kilka dawek w strzykawkach do podawania co 4 godziny, Klemens na zmiane dostawał szału albo wpadał w stupor, na głodzie był, walił główką w klatkę, rzucał się, mówiliśmy szeptem, po ciemku siedział, żeby jak najmniej bodźców było, bardzo był biedny

Dostaliśmy zalecenia odciągania mu płynu dwa razy dziennie i kontrole u Ewci.
Po drugiej operacji Klemens był w stanie krytycznym, sam zabieg trwał bardzo długo, organizm był wymęczony, miał temperaturę poniżej 37 stopni, musiał zostać w szpitalu na jedną noc. Potem tylko kontrolne rtg i normalna opieka wet pod okiem stałego lekarza.
Oni nie każą przyjeżdżać na kontrole, wiedzą, że to kłopot no i kasa, ja robiłam zdjęcia rtg i wysyłałam doktorowi Trębaczowi, żeby mógł zobaczyć swoje dzieło, ale u Klemcia mógł być nawrót choroby, a Trusia trzeba "tylko" pozszywać (3 kolejne warstwy są z tego co pamiętam). Tak więc samo leczenie pooperacyjne nie jest jakieś skomplikowane, tyle, że trzeba się meldować na kontrolę rany i ewentualnie zmiany opatrunku.