Koty z ZOO z o.o.! Teri nie żyje [']

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon sie 10, 2009 15:20

niewinnie wyglądające łodygi, woreczki foliowe...
koty maja nieograniczoną wyobraźnię jeśli chodzi o to, czym można zrobić sobie krzywde ;)
dobrze, że się dobrze skończyło.

Uschi

 
Posty: 11026
Od: Śro kwi 12, 2006 16:17
Lokalizacja: Warszawa-Piaski

Post » Pon sie 10, 2009 15:44

joshua_ada pisze:Malutka o mały włos by mi się dziś rano udusiła :strach: :strach: :strach: :strach: :strach:
Nie wiem, jak opisać, to co czułam gdy trwała akcja.
A było to tak, że łobuzica mała wskoczyła na balkon i zaczęła przerabiać rośliny na farfocle. Mam m.in. fasolę ozdobną. Jem śniadanie i kątem oka widzę, jak Trillian zaczyna wierzgać łapkami i dzieje się coś dziwnego. Lecę, a tu kocina zaplątała się szyją pomiędzy splątane łodygi fasoli i zaczyna się dusić 8O Ja próbuję tą fasolę rozerwać, a malutka przestała się ruszać w ogóle. Nie napiszę, o czym pomyślałam... Przestałam się siłować i szybko wyskoczyłam po nożyczki, wróciłam i ciachnęłam wszystkie łodygi i uwolniłam szyję Trillian.

Ale miałaś jazdę... Trudno sobie wyobrazić, co jeszcze może być tak niebezpieczne dla kota.
Dobrze, że wszystko się pozytywnie zakończyło.

Marcelibu

Avatar użytkownika
 
Posty: 21276
Od: Nie sty 11, 2009 1:10
Lokalizacja: Warszawa-Ursynów

Post » Pt sie 14, 2009 0:30

Dzieciaki szaleją - głównie w godzinach nieszaleństw :twisted:
Najwyższy czas je ogłaszać, choć są takie słodkie, urocze i rozbrajające.
Np. skaczą jak małpki - odległości nieważne. Zaphod robi śmieszne miny, kiedy go karcę za farfoclowanie roślinek (robi takie dziwne łebki zaczepialskie) zaś Trillian jest złoszczącą się gadułą: bierze jakiś mysi skalp w zęby, chodzi z nim jak ze zdobyczą i buczy na wszystkich, którzy mogli by zdobycz zabrać. Czasem zupełnie na zapas.
Śmieszne są glutki. Ich przygody będą na ich wątku: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=98527

Krówki niedopieszczone. Koci wybrał strategię najlepszą z możliwych (dla niego oczywiście) - pokłada się na klawiaturze, tablecie, przed monitorem. Wtedy jest pewnien, że będę go miziać :twisted:

Nora też się rozgadała. Głównie na tle michy. Smakoszka się znalazła jedna :wink:

Taśka też matkuje już coraz mniej. Teraz ma raczej dwie fajne żywe zabawki do zabawy w chowanego, berka i "raz, dwa, trzy baba jaga patrzy" :lol:

Lusiczek znów miała przygody kupkowe, spała ok.1/3 doby, tuptała, była troszkę we własnym kosmosie. Ale już powoli wraca. Mam nadzieję, że ynka w końcu coś na tym wątku skrobnie o Lusiczce. :wink:
Obrazek Obrazek
W moim domu koty bawią się strzykawkami. A jednak patologia czai się gdzie indziej...

joshua_ada

Avatar użytkownika
 
Posty: 9851
Od: Pon gru 03, 2007 8:41

Post » Pt sie 14, 2009 1:30

A co Ty taki nocny marek... ja to chociaż w pracy...

ja przeczytałam dzieje Twojej krówkolandii... i jestem pełna podziwu....

hibpo

 
Posty: 684
Od: Wto sty 13, 2009 16:20
Lokalizacja: okolice Warszawy

Post » Pt sie 14, 2009 1:34

u mnie jeden krówek.... a właściwie moja banda powinna nazywać się White Socks.. bo tylko to mają wspólne

hibpo

 
Posty: 684
Od: Wto sty 13, 2009 16:20
Lokalizacja: okolice Warszawy

Post » Wto sie 25, 2009 16:05

Witaj Hibpo! :D

A teraz raport z oblężonego domu. Oblężonego przez krowy (sztuk 4) i pręguskę (sztuk 1).

Jakiś czas temu odrobaczaliśmy stadko. Poszło gładko (lub w przypadku Kociego - umówmy się, że "gładko"). Natomiast u Nory nie poszło w ogóle. Za drugim razem zamknęliśmy ją w łazience (po raz pierwszy w jej 7-letnim życiu), czym naruszyliśmy jej królewską godność. Opluła pół łazienki, całą siebie i nas oboje od szyi w dół. Aniprazol był wszędzie tylko nie w pysku królewienki. (a ha, i jeszcze mnie ugryzła).
Następnego dnia wzięliśmy ją do weta, co by on był "tym złym" a nie my. Znów histeria. Było nawet zawijanie w ręcznik - znów naruszenie kociej godności. Ale żeby dokładnie odzwierciedlić totalną histerię, powiem, że pani doc była sprytna i raz dawała aniprazol rozrobiony w strzykawce a raz czystą, zupełnie czystą wodę. Słoneczko nasze pluło nawet czystą wodę. No bo jak już pluć to na całego. Cokolwiek mi siłą do pyska pakują. Nawet wodę :twisted:

Efekt jest taki, że nasza mądralińska dwa dni temu nawcinała się trawki na balkonie, żeby sobie potem jak najbardziej po królewsku zwymiotować. A w zwymiotowanej trawce... glisty. Dwie. 8O
No to a piat' musimy stado odrobaczać. Bo teraz Noreczka jako nosiciel mogła zarobaczyć dopiero co odrobaczoną brygadę. Kurka, my też w tej odrobaczonej brygadzie byliśmy.

Poza tym Kiciuś siąka. Dostaje Euphorbium i ma inhalację (znów herpes - paskuda przebrzydła nękająca). Ale według niego najlepszą metodą leczenia są... głaski, głaski, głaski oraz ugniatanie sobie wyrka na żołądku oraz cyckach mamuta. Przez co mamut zostaje fest unieruchomiony. :twisted:

A dziś miałam ochotę wyeksmitować małe potwory dwa. :evil: Któreś z glutków (podejrzewam Zaphoda, jako że był na miejscu zbrodni, no chyba, że Trillian jest sprytniejsza niż myślałam), zepchnęło z kredensu doniczkę z kwiatkiem, które to wylądowało wprost na owcy (długowłosego dywanu z wełny). Owca - biała, ziemia - czarna, a moja twarz - purpurowa! I nic tak nie podnosi nastroju o poranku, jak długie i namiętne, cierpliwe i pełne pasji (dosłownie!) odkurzanie...

Ale poza tym gluty są fajne. Pewnie będę płakać, gdy przyjdzie ich domek...
Obrazek Obrazek
W moim domu koty bawią się strzykawkami. A jednak patologia czai się gdzie indziej...

joshua_ada

Avatar użytkownika
 
Posty: 9851
Od: Pon gru 03, 2007 8:41

Post » Wto sie 25, 2009 19:00

joshua_ada pisze:A dziś miałam ochotę wyeksmitować małe potwory dwa. :evil: Któreś z glutków (podejrzewam Zaphoda, jako że był na miejscu zbrodni, no chyba, że Trillian jest sprytniejsza niż myślałam), zepchnęło z kredensu doniczkę z kwiatkiem, które to wylądowało wprost na owcy (długowłosego dywanu z wełny).



Biedne malutkie koteczki :cry: Przecież to nie ich wina, że na Ziemi istnieje grawitacja. :!: :!: :!: :!: :!: :!:

.

vega013

 
Posty: 14686
Od: Czw lut 22, 2007 20:00
Lokalizacja: Warszawa Radość

Post » Wto sie 25, 2009 21:24

vega36 pisze:
joshua_ada pisze:A dziś miałam ochotę wyeksmitować małe potwory dwa. :evil: Któreś z glutków (podejrzewam Zaphoda, jako że był na miejscu zbrodni, no chyba, że Trillian jest sprytniejsza niż myślałam), zepchnęło z kredensu doniczkę z kwiatkiem, które to wylądowało wprost na owcy (długowłosego dywanu z wełny).



Biedne malutkie koteczki :cry: Przecież to nie ich wina, że na Ziemi istnieje grawitacja. :!: :!: :!: :!: :!: :!:

.


mogło być też tak, że to zła doniczka zaatakowała biedne, małe kotki spadając na nie z przestworzy :twisted:
Obrazek
Nie ma Sopelka :(

tanita

 
Posty: 2891
Od: Śro lip 27, 2005 22:17
Lokalizacja: Warszawa-Bródno, forpoczta Mafii Tarchomińskiej

Post » Śro sie 26, 2009 0:12

tanita pisze:
vega36 pisze:
joshua_ada pisze:A dziś miałam ochotę wyeksmitować małe potwory dwa. :evil: Któreś z glutków (podejrzewam Zaphoda, jako że był na miejscu zbrodni, no chyba, że Trillian jest sprytniejsza niż myślałam), zepchnęło z kredensu doniczkę z kwiatkiem, które to wylądowało wprost na owcy (długowłosego dywanu z wełny).



Biedne malutkie koteczki :cry: Przecież to nie ich wina, że na Ziemi istnieje grawitacja. :!: :!: :!: :!: :!: :!:

.


mogło być też tak, że to zła doniczka zaatakowała biedne, małe kotki spadając na nie z przestworzy :twisted:


Kurcze. Nie pomyślałam. Wredna jestem no :oops:

A stado mnie właśnie taranuje. Czuję się trochę jak w cyrku - ale w samym środku areny, nie na widowni. Tryśka traktuje moją nogę jak zabawkę i drapak w jednym. Wczorajsze obcięcie pazurków nie umniejsza mych dzisiejszych doznań. Tasia zwymiotowała. Lecimy na łeb i szyję, że coś się niuni stało. Tia. Niunia po kilku miesiącach zapomnienia, przypomniała sobie jak to kiedyś smakowały jej plastikowe zaślepki śrub przy ławie. Ale wredne się jakoś strawić nie chciały i dziecko musiało je zwymiotować. :twisted:
Ooooo! W trakcie pisania tego postu postanowiły zrzucić na podłogę część utensyliów kuchennych. Sąsiedzi z dołu nas znienawidzą (jeszcze bardziej?). :evil:
A w ogóle to obiad nie zjedzony, a "my jesteśmy głodne i dawaj nam tu i teraz natentychmiast suche! Już!"

:roll: Kocham te kluchy...
Obrazek Obrazek
W moim domu koty bawią się strzykawkami. A jednak patologia czai się gdzie indziej...

joshua_ada

Avatar użytkownika
 
Posty: 9851
Od: Pon gru 03, 2007 8:41

Post » Śro sie 26, 2009 0:38

Zapomniałam napisać, że Lusiczka miała dzisiaj atak. Malutki, ale jednak.
Nie wiem dlaczego o tym nie napisałam, wręcz zapomniałam. Wypieram te wiadomości czy co? :roll:

Ynka na szczęście dobrze sobie poradziła. Po wszystkim Lusiczka była znów sobą i nawet była troszkę radosna. 56 dni przerwy od ostatniego ataku. To nawet sporo, więc mniejsza częstotliwość cieszy, choć dobrze by było gdyby wcale...
Ale z Ynką rozmawiałyśmy, że tak już penie będzie do końca i trzeba z tym żyć. A najważniejsze - być dobrze przygotowanym, by pomóc Lusiczce kiedy trzeba.
Obrazek Obrazek
W moim domu koty bawią się strzykawkami. A jednak patologia czai się gdzie indziej...

joshua_ada

Avatar użytkownika
 
Posty: 9851
Od: Pon gru 03, 2007 8:41

Post » Śro sie 26, 2009 8:04

duże poddaszowe głaski dla Lusiczki, karcenie palcem dla brzdąców, i westchnienie uwielbienia dla Krówek starszych :D
ObrazekObrazek
ObrazekObrazek
Zapraszam na bazarek Kotów i Spółki :) http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=20&t=144346

Poddasze

 
Posty: 5773
Od: Śro sty 18, 2006 19:07
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto wrz 01, 2009 20:36 Re: TASIA, NORCIA, KOCI; LUCYNKA// Lusiczka i Tasia - ataki :(

Tasia nie mówiąc nam i nie uprzedzając postanowiła zsolidaryzować się z Lusiczką.
W nocy z soboty na niedzielę miała kolejny atak :cry: Znów ślinotok, kłapanie, końskie nóżki i popuszczenie moczu...
Wygłaskaliśmy ją pożądnie, potem zjadła, coś zakopywała w kuwetce i po ok. 20 minutach poszła spać. Potem jakby zupenie nie pamiętała.
W sumie to ja się cieszę, że w domu tylko my mamy świadomość choroby, że Tasia o swojej chorobie nie wie. Jest taka radosna, żywiołowa, mizialska.

A w ogóle toja nie wiem o co chodzi. Czy to jakieś fronty pogodowe, czy jakieś kosmiczne promienie, czy komety przelatują, czy to jacyś koci bogowie maczają palce,
ale kluchy od kilku dni nie dają nam żyć. Głównie w nocy. Dziwne zabawy, które normalnie do głowy im nie przychodziły. Tasia - próba wspinania się po siatce balkonu pod sam sufit i próba wydostania się doprowadzająca mamuta do palpitacji, Trillian - próba wskakiwania do wiszącego kwiatka, próba zawiśnięcia na żyrandolu - z efektem skoronkowania pazurami papierowego abażuru (japoński lampion). Zawisania a la nietoperze na półkach-drapakach i robienie mamutowi zagadki "spadnę, czy nie spadnę? Złapiesz mnie?" Oprócz zabaw - rzyganie w stereo i kolorze. Jednego dnia spółka Zaphod i Trillian wylała kawę na kanapę (kanapa w kolorze jasnego beżu, kawa w kolorze kawy :wink: ), niedługo potem Norcia zwymiotowała w trzech miejscach na wykładzienie, a jak tylko to sprałam, Koci zrobił rzygający rzucik prosto z ławy na wykładzinę. Rzucik w kolorze felixa w sosie pomidorowym :twisted:
Dochodzi do tego, że śni mi się wymiotowanie kotów. Budzę się, szukam wymiocin, po czym szybko skontaktuję, że futra śpią w najlepsze, tylko mamutowi się przyśniło.

Od piątku jestem ledwo przytomna, noce odsypiam w dzień. A teraz jeszcze boli mnie brzuch, a ja z pięcioma kotami nie mam żadnego, które by teraz przyszło i powiedziało "Moja, boli Cię? To ja się położę, ogrzeję, pomruczę. Zobaczysz będzie Ci lepiej."

:roll:
Obrazek Obrazek
W moim domu koty bawią się strzykawkami. A jednak patologia czai się gdzie indziej...

joshua_ada

Avatar użytkownika
 
Posty: 9851
Od: Pon gru 03, 2007 8:41

Post » Wto wrz 01, 2009 20:55 Re:

joshua_ada pisze: (...) Tasia zwymiotowała. Lecimy na łeb i szyję, że coś się niuni stało. Tia. Niunia po kilku miesiącach zapomnienia, przypomniała sobie jak to kiedyś smakowały jej plastikowe zaślepki śrub przy ławie. Ale wredne się jakoś strawić nie chciały i dziecko musiało je zwymiotować. :twisted:

Nie udało się koteckowi strawić 8) . Niejadalne jednak te zaślepki, cio?
:D
joshua_ada pisze:Ooooo! W trakcie pisania tego postu postanowiły zrzucić na podłogę część utensyliów kuchennych. Sąsiedzi z dołu nas znienawidzą (jeszcze bardziej?). :evil:
A w ogóle to obiad nie zjedzony, a "my jesteśmy głodne i dawaj nam tu i teraz natentychmiast suche! Już!"

:roll: Kocham te kluchy...

Albo i jeszcze szybciej! :D
Meoniku ['] - tak bardzo kocham i tęsknię każdego dnia. Na zawsze jesteś w moim sercu, czekaj na mnie, przyjdę na pewno.

Marcelibu

Avatar użytkownika
 
Posty: 21276
Od: Nie sty 11, 2009 1:10
Lokalizacja: Warszawa-Ursynów

Post » Wto wrz 01, 2009 20:59 Re: TASIA, NORCIA, KOCI; LUCYNKA// Tasia i Lusiczka: ataki :(

Kciuki za bidulki :ok: :ok: :ok: :ok:
Obrazek
Obrazek
Jeszcze żaden nieśmiertelny bóg nie przeżył śmierci swoich wyznawców.
NAUKA O KLIMACIE.PL

genowefa

Avatar użytkownika
 
Posty: 18789
Od: Pon wrz 18, 2006 13:34
Lokalizacja: Warszawa-Ursus

Post » Śro wrz 02, 2009 8:44 Re: TASIA, NORCIA, KOCI; LUCYNKA// Tasia i Lusiczka: ataki :(

dużo uścisków dla biegnego mamuta i wielkie głaski dla pawikowej brygady ;)
ObrazekObrazek
ObrazekObrazek
Zapraszam na bazarek Kotów i Spółki :) http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=20&t=144346

Poddasze

 
Posty: 5773
Od: Śro sty 18, 2006 19:07
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 30 gości