Głupoty gadasz – 168 cm przy 52/3 wagi,
to ja raczej takie chuchro jestem.
I nie ja,
tylko KOTKI
Po kolei.
Jeśli komuś spóźniam się z wysłaniem paczuszki z bazaru, to
baaardzo,
baaardzo przepraszam.
Gdy Szurania pojedzie, nadrobię piorunem wszelkie zaległości.
Smyk je jak oszalały – odebrałam wyniki próbek.
Co prawda za cholerę nie rozumiem, co tam pisze, ale wet powiedział,
że jest Oki i pacjent będzie żył, a po jego apetycie i żywotności stwierdzam,
że ma rację.
Mam pewną listę zadań, na którą wpadłam wczoraj w nocy, bo coraz ciężej
mi się ze wszystkim wyrobić
– morał, nie mogę robić tysiąca rzeczy jednocześnie.
Lista na ten tydzień wygląda następująco:
1. Adopcja Szarki
(zorganizowanie dużego transportera i weta,
który do mnie przyjdzie)
2. Schwytanie i Leczenie Uszatka
3. Kontynuacja leczenia Smyka
4. Dom dla suni ze szczeniakami –
priorytet zaraz po Szaruni
i Uszatku.
5. mądre rozdysponowanie Mikołajowej paczki
6. ulotki
Niech Bozia pomoże, żeby wsio się udało.
A Szurania.
Boże….
Kocham ją OGROMNIAŚCIE i już wiem,
że będę beczeć jak bóbr, gdy pojedzie.
Ufa mi i mnie się nie boi.
Obcych owszem, od razu robi susa pod łóżko.
Zaraz po wyjściu
momitomi obudziła się, wyszła i pod czujnym
okiem mamy, która głaskami dodawała jej odwagi, zwiedziła cały pokuj.
Oczywiście tylko część podłogową, bo na fotel, czy łóżko nie wchodzi
i nie zanosi się na to.
Potem eureka zrobiła siusiu i kupkę do kuwejtki.
Ja jestem nienormalna, żeby gadać do kota, gdy sr….a,
że jestem z niego dumna, i chwalić go, że ślicznie zrobił kupkę.
Jest mega miziakiem.
Najszczęśliwsza jest, gdy się ją mizia, głaska i smera.
Woli być miziana niż jeść, pić i wszystko inne.
Gdy się ją głaszcze tak cudownie podnosi łapki w odruchu "ugniatania"
i mruczy….no, że serce ściska.
Nadal śpi pod łóżkiem, ale znalazła sobie nowe miejsce na pojemnikach
na pościel.
Nie lubi miękkich poduszek, które wszędzie porozkładałam –
woli swój styropianek.
Fantastycznie bawi się myszką na patyczku – och, żebyście mogły to
zobaczyć…inne koty drapią myszki, podrzucają a ona -
przytula do puszcza i chowa w łapkach.
Jest taka cudowna.
Ciągle leci jej z oczek i czasami kicha, ale doszłam już do etapu
w którym pozwala sonie przemyć oczka.
W tej chwili leży na pudełku pod łóżkiem i chrapie – głośno chrapie hi,hi.
Łukasz zabrał mi już aparat, a tak chciałam porobić Wam jej zdjęcia
z domku.
Mam tylko jedno z pierwszego dnia, gdy nie wyściubiała nosa z pod łóżka.
Na ręce nadal nie da się wziąć, ale myślę, że gdy już zaufa nowej
"mamie", to jej się to uda.
Chyba odpowiada jej ta mała przestrzeń pokoju i sprawia wrażenie,
że jest szczęśliwa.
Nie podchodzi nawet do drzwi, czy okna.
Kuwetkę ma zaraz obok łóżka, jedzonko też, podusie, zabawki, kocyki
i wygląda na bardzo zadowoloną z tego stanu rzeczy.
Pies i inne koty nie mają do niej dostępu.
Dzień spędza na zabawach ze mną, w nocy słucha Harrego Pottera –
chyba jest zainteresowana, bo bacznie mi się przygląda – szczególnie gdy
jest wzmianka o kocie Krzywołapie hi,hi.
Oj będę beczeć, będę, ale wspanialszy dom nie mógł jej się trafić –
sama Bozia go chyba dla Szaruni znalazła.
Mam nadzieję, że wszystko się uda.