Ana_Zbyska pisze:A u mnie dziś przełomowy dzień- Camelot zjadł pierwsze posiłki
OluLolu to co pisze ryśka i majkowiec to święta racja. Nie możesz zrzucać odpowiedzialności za te koty na nas. W tej profesji najłatwiej jest znaleść kolejne biedny koty. Reszta jest już bardzo trudna. Trzeba dać im dom do momentu adopcji, opiekować się nimi, leczyć, szczepić, starać się o znalezienie im domku i pozyskiwać fundusze na ich utrzymanie. Gdy się ma do adopcji u siebie kilka kotów i nic poza tym to jeszcze jest na to czas, ale gdy się ma ich kilkanaście lub tak jak ja 26 /mogłam sie pomylić, bo sie nawet doliczyć nie umię

/ to zaczyna byc problemem nawet spotkanie z przyszłym domkiem adopcyjnym, bo opieka nad nimi pochłania cały czas. Wiem, że to jest jakaś kwadratura koła, ale niestety tak jest. Wszyscy pracujemy i wszyscy z kimś mieszkamy. To nie jest dobry argument do tego, żeby zrzucać odpowiedzialność na innych.
Chętnie bym pospała w niedzielę rano, ale.......koty obudziły mnie o 5.oo rano urządzając sobie bieg przełajowy przez moje łóżko. Byłam dzielna i starałam się spać dalej. O 6,30 coś spadło w kuchni. Ponieważ od kilku dni staram się uratować nowy dzbanek brity który dopiero co kupiłam przed Marcelem zaraz pomyślałam, że to chyba on. Nie pomyliłam się niestety. Marcel zauważył, że dzbanek ma klapkę, która sama zamyka się po nalaniu wody. Jak się wsadzi tam łapkę, to ona stuka zamykając się z powrotem. Bardzo fajna zabawa. Niekiedy udaje się całkowicie klapkę wepchnąć do środka
W kuchni zastałam dzbanek na podłodze. Dzbanek ma 3,5 litra wody i to wszystko było na podłodze i przeciekło też do szafki na której stał dzbanek. Sprzątałam do 9.oo . Musiałam odsunąć lodówkę i szafkę. Straty : spuchnięta panela, szuflada się kiepsko wysuwa, bo też napuchła, listwa dolna od szafki też
Dzbanek na szczęście cały

Marcel też
