Tak to prawda-Maszka pojechała dziś do nowego domu
Sporo rozmawiałam telefonicznie z p.Małgorzatą (obecną właścicielką Maszy) i doszłam do wniosku, że to będzie odpowiedni dom.
P.Małgorzata mieszka z synem w domku jednorodzinnym jakieś 30 km od Poznania. Prowadzi domową hodowlę Bearded Collie, jest posiadaczką kotki syjamki i dwóch kocich znajd. Psy generalnie są Małgorzatowe, a koty lgną do syna.
P.Małgorzata ukończyła zootechnikę, obecnie pracuje jako przedstawiciel handlowy (czy coś w tym stylu) i rozprowadza produkty dla zwierząt-do wetów. Tak więc jest z nimi w stałym kontakcie.
Koty wychodzą tylko pod nadzorem do ogrodu (0,5 ha), psy uwielbiają wszystko co się rusza z kotami włącznie, a w Maszy zakochał się syn p.Małgorzaty. Dziś o 3 nad ranem jechałam do W-wy i rzuciłam pomysł, by może podwieźć Maszkę. Pomysł został przyjęty-Michał wyjechał po nią z Poznania.
Dziewczyna była jak anioł przez noc i podczas drogi-jak makiem zasiał. Początkowo tak zawinęła się w kocyk w kontenerku, że gdy ją wyjęłam wszystko było mokre od wychuchanej pary i potu

Stwierdziłam, że dziewczyna pojedzie na kolanach. No i jechała-były różne pozycje spania. Kot-cudo. I już.
Michał też trzymał ją w pociągu na kolanach, a po przyjeździe Maszka łaziła po mieszkaniu jakby 'tam się urodziła'. Nakrzyczała na psa, na co ten spojrzał się wielce zdziwiony, zjadła obiad i cierpliwie czekała na kuwetkę. Gdy już swoją dostała, sikała podobno ze 2 minuty!
Ok. 21 będę jeszcze dzwonić do p.Małgorzaty, bo zamierzała już dziś załatwić wizytę u weta w związku z tą żuchwą plus odrobaczyć dziewczynę. Na razie wszystko jest ok. I mam nadzieję, że tak pozostanie.
A poza tym byłam wczoraj dłuższą chwilę u Bloo i zakochałam się w Tuśce. To zjawiskowa kota. Dostojna, o pięknych, wielkich, zielono-żółtych oczyskach. No i dwa razy wskoczyła mi na kolana mrucząc pod nosem jak traktorek
