CK ADOPCJE NA ODLEGŁOŚĆ (93)- Eksmisja, petycja! str.80

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt sie 21, 2009 15:42

Ja niestety z bardzo złymi info na osidlu gdzie jest Łatek pewna bardzo zła osoba truje koty....Dziś była juz pierwsza ofiara śmiertlena....
na szczescie to nie Łatek, ani kocięta... tylko inny kot.... Jego wykrzywoina w bólu mordkę bede chyba pamiętać do końca życia.....
Kociaki są tam 3 ich matka nie żyje, Łatek im ją zastępuje....
Kociaki są celem trucia, zginą przy tym inne koty.....
Musimy im pomóc!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Niestety złapać kociaki mozna tylko klatka łapką, one nie dają sie głaskac a podejśc można do nich najbliżej na pol metra może metr.... Jutro weekend, nie będzie mnie w Zabrzu i tak strasznie sie boje że jak w poniedziałek tam pojade ich juz nie będzie.....
Pomóżcie.....

OlaLola

Avatar użytkownika
 
Posty: 4061
Od: Nie paź 21, 2007 9:33
Lokalizacja: Tarnowskie -Góry

Post » Pt sie 21, 2009 16:00

Olu, musisz brać choć w jakimś stopniu odpowiedzialność za koty, które znajdujesz. Popatrz na dziewczyny - jeśli znajdują jakiegoś kota, to SAME biorą odpowiedzialność i obowiązki z tym związane na siebie, mimo tak wielkiej ilości kotów, którymi się na co dzień opiekują. Nie wyobrażam sobie, że mogły by wziąć na siebie jeszcze więcej i więcej i więcej. Niestety to jest tak, że znaleźć koty jest bardzo łatwo. Zająć się nimi odpowiedzialnie i naprawdę pomóc - dużo trudniej.



Adria, zostawiłam wczoraj kuwety (2 kryte i 1 odkrytą) w Radzionkowie. Dopiero wczoraj dotarliśmy z nimi.


Nasze malce odrobaczone (znaleziona 1 glista), w najbliższym czasie chciałabym je zaszczepić. Oswajają się każdego dnia odrobinkę bardziej - zwłaszcza w nocy Iruś staje się przystępny.
Ogłoszenia zaczynamy rozwieszać już teraz, nie czekając na szczepienia, żeby znalazły domy póki są takie "okruszkowe".
Ostatnio edytowano Pt sie 21, 2009 16:06 przez ryśka, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Pt sie 21, 2009 16:04

Zenit pojechał do domu!!! :D :balony: :balony: :balony: :balony:

:dance::dance2:

starchurka

 
Posty: 1843
Od: Nie sie 26, 2007 0:09
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt sie 21, 2009 16:07

starchurka pisze:Zenit pojechał do domu!!! :D :balony: :balony: :balony: :balony:

:dance::dance2:

Wspaniale! :dance: :balony:
Obrazek

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Pt sie 21, 2009 16:31

Ryska uwierz mi że jak bym mogła wziąść te koty to bym wzieła....nawet do łazienki ich nie mam jak dać bo jest mała, i jedna osoba w niej to jest tłok....
Poza tym
1 klatki łapki nie mam.
2 sama ich nie złapię,
3 nie widzę siebie wiożącą 4 koty dwoma autobusami....
Nie mówiąc o tym że ja nie mieszkam sama i muszę mieć zgodę na to żeby cokolwiek do domu przynieść... A co do odpowiedzialności jak juz wspominałam mam gołębia i musi byc u mnie jeszcze coinajmniej przez tydzień i nieodpowiedzialnościa to bym sie popisala gdybym wzieła do domu jednego z jego największych wrogów......

OlaLola

Avatar użytkownika
 
Posty: 4061
Od: Nie paź 21, 2007 9:33
Lokalizacja: Tarnowskie -Góry

Post » Pt sie 21, 2009 16:37

ryśka pisze:Ogłoszenia zaczynamy rozwieszać już teraz, nie czekając na szczepienia, żeby znalazły domy póki są takie "okruszkowe".

Zrobilam im dzisiaj allegro :)

aassiiaa

Avatar użytkownika
 
Posty: 8291
Od: Pt sty 20, 2006 14:13
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Pt sie 21, 2009 17:27

OlaLola pisze:Ryska uwierz mi że jak bym mogła wziąść te koty to bym wzieła....nawet do łazienki ich nie mam jak dać bo jest mała, i jedna osoba w niej to jest tłok....
Poza tym
1 klatki łapki nie mam.
2 sama ich nie złapię,
3 nie widzę siebie wiożącą 4 koty dwoma autobusami....
Nie mówiąc o tym że ja nie mieszkam sama i muszę mieć zgodę na to żeby cokolwiek do domu przynieść... A co do odpowiedzialności jak juz wspominałam mam gołębia i musi byc u mnie jeszcze coinajmniej przez tydzień i nieodpowiedzialnościa to bym sie popisala gdybym wzieła do domu jednego z jego największych wrogów......

Klatkę NA PEWNO dziewczyny Ci pożyczą przecież! :) Łapanie z klatką łapką jest proste, to, co niezbędne, to odrobina cierpliwości - jeśli się nie ma doświadczenia, to może to potrwać po prostu kwadrans dłużej. Służę Ci radami, gdybyś technicznie nie wiedziała, jak to zrobić.
Autobusy - wiem, że jest ciężko wozić koty autobusami, ale naprawdę DA SIĘ! Przez parę dobrych lat woziłam koty autobusami, PKSami i pociągiem. Mieszkałam wtedy z rodzicami. Czasem było trudno, raz nawet zdarzyło się, że bardzo dzika kotka (miałam wtedy tylko wiklinowy koszyk :( ) nasiusiała pewnej pani na nogi :oops: (tłok w autobusie był straszny). Pani mi wybaczyła.
Na szczęście plastikowy transporterek to zupełnie inny komfort, coś takiego nie ma prawa się zdarzyć. Kot trochę pomiauczy, człowiek się trochę spoci, martwiąc się o niego, ale to wszystko :) Lepiej, żeby kot pomiauczał w autobusie, niż żeby umarł zatruty trutką na szczury :(
Do łazienki/kuchni i ja bym nie dała rady dać ani 1 kotka - rozumiem, bo i w mojej miejsca jest malutko i nie ma na to warunków.
Tym niemniej gołąb w klateczce może się tam zmieścić z powodzeniem, a byłby wtedy bezpieczny.
Najważniejsze, to BARDZO, bardzo chcieć pomóc jakiemuś kotu i włożyć w to wszystkie siły - wtedy nagle wszystko (albo prawie wszystko) staje się możliwe.
Wierzę, że ich nie zostawisz, kocurek ze zdjęć, które wstawiłaś, jest piękny i bardzo Ci ufa.
Obrazek

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Pt sie 21, 2009 19:29

Obrazek

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Pt sie 21, 2009 21:07

Wszystko pięknie ładnie, ale dopóki nie znajde Dt dla nich nie mam po co ich łapać.... Z moich znajomch nikt ich nie weźmie;/ Rodzice sie nie zgadzają żeby były u nas....
No i w razie łapanki czekałaby mnie "walka" z karmicielem, który uwaza że wolnośc jest najlepsza.... a kara spotka tych którzy truja koty tam z góry i nic nie da sie na to trucie poradzic...
o schroniskach ma bardzo złe zdanie.....
sam ich nie weźmie bo ma 2 psy i 2 koty....
Weźmie je jak kupi domek jednrodzinny...ale on go ponoć juz kupuje od 5 lat i kupic nie umie....
jak ja dziś zasnę???? Będe cały czas mysleć czy ja je jeszcze zobacze.....;/

OlaLola

Avatar użytkownika
 
Posty: 4061
Od: Nie paź 21, 2007 9:33
Lokalizacja: Tarnowskie -Góry

Post » Sob sie 22, 2009 0:01

W łapance i transporcie na pewno ktoś pomoże...ale z dt jest bardzo źle. Na kociarni jest 20 kotów a mamy ich 107(?nie jestem na bieżąco) łącznie, co daje 87 kotów w dt. Dt jest jakieś ok 15 (też nie mogę dokładnie zliczyć) Łatwo policzyć średnią, choć tak naprawdę różnie się to rozkłada.Choć nie raz jest ciężko, to w 95% przypadków osoba, która zwierze znalazła się nim opiekuje. Wierz mi, że chcielibyśmy pomóc, ale jest po prostu przepełnianie. Jeśli się gniewasz lub masz pretensje to możesz nas poodwiedzać i przekonasz się osobiście o tym, o czym jest tu mowa. Wiem jak to jest mieszkać z trudnym rodzicem, ale moja matka się przekonała, gdy znalazła Wolanda ...i co - kot był agresywny, potem miał problemy z trawieniem i biegunki, teraz sika gdzie popadnie, mam zalane mieszkanie....i co...musiał być, nie wyobrażałam sobie komuś go oddawać. Teraz też, na kociaka się nie zgadzała, ale jak znalazła nie miała wyjścia - chcąc mu pomóc musiała go ulokować u siebie. I żebyś się nie czuła urażona, własnej mamie powiedziałam to co i Tobie. San ma teraz ten sam problem, mieszka jeszcze z rodzicami, którzy nie wyrażają zgody na przetrzymywanie kota - ale chce mu jakoś pomóc więc kombinuje jak może, dzwoni, pyta się i chętnie rozpatruje różne rady i możliwości. Krok po kroku wierzę, że się jej uda. Tobie też się uda jeśli się nie poddasz. A co do kota i ptaka - trzeba mieć oczy dookoła głowy, ale się da (miałam jednocześnie kawkę i kota...jakoś oba przeżyły :) ... dodam, )

A teraz smutniejsza nowina... Dakocie grozi powrót do ck :( Państwo od początku do mnie dzwonili zaniepokojeni faktem, iż ich kotka nie akceptuje Dakoty. Niechęć wychodzi jedynie ze strony ich kota, Dakota czuje się świetnie. Wiadomo... mówiłam..cza,czas,czas itd, Państwo bardzo chcą ją zatrzymać i naprawdę cierpią myśląc o oddaniu jej, jednak ich kicia nie tyle się złości, co w ogóle nie je, dużo mniej pije a i załatwić się boi. Przejmują się jej zdrowiem i tylko z tego względu rozpatrują drastyczne rozwiązanie. Jeśli macie jakieś wyjątkowe doświadczenia, nawet nieszablonowe rozwiązania, znacie z życia takie sytuacje, które kończyły się pozytywnie ... doradźcie.

majkowiec

 
Posty: 425
Od: Czw lip 24, 2008 19:08

Post » Sob sie 22, 2009 0:07

Jakieś syropki na stres? mb (przerobiłą trudne dokocenie) poleca niejaki Stresnal... Feliway'a już próbowali? Krople Bacha? Dopieszczenie rezydenta, coby mu się w główce naprostowało, że wszystko OK?

Kurczę, no :(

edit: wątek mb http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=81501&start=0 - dokocenie, o którym wspominam, dotyczyło Bisi, kotki z CK.

EwKo

 
Posty: 7319
Od: Śro paź 19, 2005 21:52
Lokalizacja: Górny Śląsk

Post » Sob sie 22, 2009 0:16

O tym dopieszczeniu to mówiłam ... takie podstawy czynią ale narazie z mizernym skutkiem. Dodam, że moja rodzicielka ma podobny problem ( może nie tak drastyczny) więc i mi się przyda taka wiedza. Lorena początkowo była zamykana w jednym pokoju, gdy już było po odrobaczanku, przyzwyczaiła się do zmiany otoczenia i matka upewniła się, że gizd nie będzie wchodził w każdą szparę, wypuściła ją na resztę mieszkania - ku zgrozie Lukrecji (dawnej Kenii). Teraz Lorenka biega za Lukrecją i zaczepia ją, kusząc tym samym do zabawy. Niestety starsza współlokatorka nie odwzajemnia tych zaczepek, złości się, prycha i nawet atakuje...co do tej pory w innych przypadkach się nie zdarzało. Chodzi wiecznie obrażona i podminowana - dotknąć się jej nie da bo nawet na ludzia ( choćby go normalnie ubóstwiała) prychnie. Tak to jest rozpieścić jedynaka, potem się ma ...:)

majkowiec

 
Posty: 425
Od: Czw lip 24, 2008 19:08

Post » Sob sie 22, 2009 8:55

Nie wiem, czy zaglądacie do działu technicznego: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=98859 :strach:

lrafal pisze:do phpbb3 ...
obecnie trwa próbna konwersja, może to trochę spowolnić pracę forum.

Jeżeli testy zakończą się powodzeniem, to będę musiał zatrzymać forum na ok 2 dni (prędkość to ok 30postów na sek.)


lrafal pisze:
a i jeszcze, po konwersji przestanie działać strona adopcyjna, będzie trzeba ją dostosować do nowego forum.


Będzie bolało ;)

I jeszcze jedna sprawa z cyklu INNI PISZĄ 8)

Nie kupuję, więc nie wiem, jak z tą opłacalnością, ale dla zainteresowanych (szczególnie chyba ostatni post) karmieniem Bozitą - http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=98 ... ght=bozity

No, tyle ogłoszeń duszpasterskich na sobotni ranek :twisted:

EwKo

 
Posty: 7319
Od: Śro paź 19, 2005 21:52
Lokalizacja: Górny Śląsk

Post » Sob sie 22, 2009 12:55

EwKo pisze:Jakieś syropki na stres? mb (przerobiłą trudne dokocenie) poleca niejaki Stresnal... Feliway'a już próbowali? Krople Bacha? Dopieszczenie rezydenta, coby mu się w główce naprostowało, że wszystko OK?

Kurczę, no :(

edit: wątek mb http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=81501&start=0 - dokocenie, o którym wspominam, dotyczyło Bisi, kotki z CK.

Cóż mogę poradzić :?: :roll:

Syrop Stresnal (2 ml do pyszczka 2, 3 razy dziennie) lub krople Bacha - dla rezydentki - mogą pomóc, a na pewno nie zaszkodzą. Feliwaya nigdy nie stosowałam, więc nie wiem.
Z pewnością - dopieszczanie rezydentki.
Może jeszcze tochę izolowania jednej od drugiej (jeśli jest to technicznie wykonalne).

No i sądzę, na podstawie własnych doświadczeń "bisiowych", że dobrze jest (początkowo) kontrolować czy nadzorować, wręcz reżyserować kontakty kocio-kocie.

U nas problem był taki, że Bisia wszystkich biła (atakowała, jak velociraptor z "Parku Jurajskiego" :lol: ), a szczególnie nie znosiła Kasi i starała się dopadać ją przy każdej okazji, zwłaszcza, gdy Kasia akurat korzystała z kuwety. Awantury trwały z małymi przerwami prawie całą dobę, a ja chodziłam jak zombie, bo prawie wcale nie sypiałam, gdyż cały czas pilnowałam kotów, żeby się nie biły :lol:
W efekcie tego zachowania Bisi przez kilka tygodni musiałam organizować reszcie kotów możliwość bezpiecznego korzystania z kuwety, bo do łazienki, gdzie kuwety są na stałe, nikt poza mną i Bisią, nie odważał się wchodzić. Wyglądało to tak, że po obudzeniu się, zabierałam dwie kuwety z łazienki do pokoju i zamykałam rezydentki w pokoju, żeby Bisia tam nie wchodziła. Dziewczyny (czując się bezpiecznie i komfortowo) zaraz zabierały się do dzieła, a gdy już wszystkie zrobiły, co należało :wink: , zabierałam kuwety z powrotem. W ciągu dnia stosowałam też pilnowanie danego delikwenta w łazience, żeby nikt mu nie przeszkadzał w czynnościach kuwetowych. Zamykanie go lub się z nim w łazience nie dawało efektu, bo wszyscy bali się zamkniętej łazienki.

Co do jedzenia i picia, to rozstawiałam miseczki po całym mieszkaniu, a w nocy - miseczkę z jedzeniem obok siebie, na kanapie. Dzięki temu, że Bisia, jako obiekt makroskopowy :wink: , mogła przebywać tylko w jednym miejscu na raz :lol: , zawsze było kilka miejsc, w których reszta kotów mogła spokojnie zjeść i napić się.

No i tak trzeba było przeżyć wiele miesięcy, ale opłaciło się - obecnie panuje u nas sielanka, że nie powiem "Złoty wiek": "lew" śpi obok "baranka" i panuje błogi spokój :lol:

Jednak podstawową sprawą w tak drastycznych sytuacjach jest, według mnie, cierpliwość i zaangażowanie się opiekunów.
Może zdarzają się przypadki "nieuleczalne", ale na pewno trzeba bardzo dużo czasu, aby to stwierdzić na 100%.

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Sob sie 22, 2009 13:01

mb, dziękuję :oops:

Może lektura tej wiadomości i przegląd zdjęć w Bisiowym wątku przekona opiekunów Dakoty, że warto powalczyć?

EwKo

 
Posty: 7319
Od: Śro paź 19, 2005 21:52
Lokalizacja: Górny Śląsk

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], kasiek1510, puszatek i 35 gości