nixongd, być może nie spodziewałeś się, że spłynie na Ciebie taki zimny prysznic. Ja współczuję przeżyć, bo na pewno był to szok. Dla Twojego kota zapalam świeczkę [']
Moim zdaniem powinieneś powrocić do tematu (jak zapobiec tego typu tragediom w przyszłości), gdy się uspokoisz. A kontynuacja dyskusji przy takim poziomie emocji niewiele przyniesie.
Ja też kiedyś uważałam, że niektóre koty najlepiej czują się wychodząc. I wypuszczałam swoją najstarszą kotkę, Kicię. Oberwało mi się za to na miau

. I słusznie. Na szczęście było mniej emocji, wszystko spokojnie sobie ułożyłam w głowie i jak człowiek rozumny

doszłam do wniosku, że tak naprawdę, gdzieś w głębi serca, nie chcę (rownież dla swojego spokoju sumienia) narażać Kici na niezalezne ode mnie niebezpieczenstwa (psy, samochody, zwyrodnialcy) i mnie samą wychodzenie mojego kota bardzo stresuje, wręcz przerasta.
Na szczęście dla Kici ZDĄŻYŁAM nieodwracalnie zweryfikowac swoje poglądy, zanim zweryfikował je zły los. Same DOBRE INTENCJE (które niewątpliwie również miałam) przy BRAKU WIEDZY I WYOBRAŹNI to nie wszystko.
Niestety, tak zwane "naturalne środowisko" jest mitem. Człowiek tak przetworzył krajobraz, że niektorym stworzeniom trudno przeżyć na wolności. I ten krajobraz zmienia się tak dynamicznie, że trudno za tym nadążyć. Wystarczy trochę rozejrzeć się po okolicy. Tam, gdzie 5-10 lat temu było spokojnie i cicho, mieszkały stada kotów, nieużytki zmieniają sie w osiedla strzeżone, rosną apartamentowce, budowane są podziemne parkingi, supermarkety.
Jak myślisz, co się stało z kotami, ktore tam mieszkały?

No właśnie.
Wiem, jaka krotka jest średnia życia dzikich kotów na tzw. wolności, bo od kilku lat pomagam karmicielom. Wiem. ile dzieje się tragedii, jak niepewny jest ich los. Sielankowe życie kota w mieście jest niestety mitem. Dla "kota w mieście" jest co raz mniej miejsca, jego szanse przetrwania i dożycia długich lat w zdrowiu są co raz bardziej nikłe.