Kocia Koalicja 2 - listonosz do nas przyszedł :D

[smoczyca3g]

Wspaniałej pogody i dużo radości ze swieżego wozducha

[tosiula]

Pewnie niedługo będą fotoreportaże

[Monostra]

Wróciliśmy, niestety . Zdjęć prawie nie ma, bo nie było czasu .

Wycinka drzew:

Fajnie w tych gałęziach Tylko uważaj z tą piłą, ogon mi zawsze gdzieś zostaje


Moh, gdzie jesteś?!


S: Tu jesteś!
M: Chwili spokoju nie ma

[mięta]

Zaglądam , zaglądam i sobie czytam cały czas
Świetne fotki . Na pierwszy "rzut oka" nie zauważyłam Mohera na pierwszej fotce . Ma super kamuflaż

[JoasiaS]

Ależ pobuszowali sobie chłopcy

Zdjęć prawie nie ma, bo nie było czasu

Nagana

[Monostra]

Dni kocie zmieniały się z upływem czasu.

Na początku: pobudka i żądanie wyjścia na zewnątrz o 5 rano, sjesta w środku dnia symboliczna, wieczorkiem łaskawy powrót koło 20.

W środku pobytu: wyjście rano przed 7, sjesta dłuższa, wieczorem od 19 zaleganie na tarasie i ewentualne pilnowanie kolacji. Potem krótkie gonitwy po domu i o 21 śpią.

Na wszelki wypadek spuszczę łapki na drzwi, to trudno im będzie wziąć sobie coś do jedzenia przed nami


Na końcu: pierwsza wstaję ja (!) koło 7.30, otwieram drzwi i namawiam do wyjścia. Moher i Sybir budzą sie powoli i wyłażą z ociąganiem, Trykota nie ma . Znajduję rudzinka, który śpi jak zabity, znoszę do michy i wystawiam na taras . Sjesta dość długa, a wieczorem szukam po ogrodzie kotów, które przed chwilą były na oku. Zniknęły . Znalazły się śpiące na łóżku - kolację musiałam zanieść .


Jedynie Moher czekał w kuchni i zażądał karmienia mięsem i miziania - po chwili dołączył do reszty. Nic ich nie interesowało i nie budziło - nawet siedzenie przy ognisku do północy i gadanie, co musiały widzieć i słyszeć przez uchylone okno. Zamknęłam górę, ale nawet nie próbowały wyjść

[JoasiaS]

Liczę na to, że z tak samo będzie w moich Dąbrowach , że się nacieszą wolnością przez tydzień, a później będą siedzieć w domu... Jednak najbardziej lubię mieć koty na oku . Rozumiem, że ciebie też zachowanie Koalicji jakoś szczególnie nie martwiło?

[Monostra]

Na pierwszy "rzut oka" nie zauważyłam Mohera na pierwszej fotce . Ma super kamuflaż

Taaa... To Moher na stercie kamieni przygotowanych na murek. W środku pięknego dnia. Dobrą chwilę trwało, zanim go znalazłam. Fajnie się go szuka o zmierzchu.

Zdjęć prawie nie ma, bo nie było czasu

Nagana

Los mnie już pokarał . Spędziłam upojnie czas m.in. sprzątając, myjąc wszystko i rozpakowując pochowane rzeczy na piętrze po wyszlifowaniu poddasza - wyglądało na wyszlifowane na błysk i czekające na malowanie. Jak już wszystko błyszczało, to w sobotę się okazało, że to nie koniec i ma być przeszlifowane jeszcze raz . Osłabłam.

Joasiu, rzeczywiście ich zachowanie mnie nie martwiło . Tym bardziej, że jednak w środku dnia wypełniali swe obowiązki - patrolowali teren i polowali. Największe sukcesy odnotował Trykot:

T: Masz wujku, zobacz co ci przyniosłem!
M: Hm, co z TYM zrobić?



T: Może Ty wiesz?
S: To chyba coś do jedzenia... Ale można jeść takie nieprzemrożone?
T: Lepiej nie ryzykować. Zostawmy to Dużej, może zamrozi.

[JoasiaS]

To chyba ryjówka. Nawet przemrożonej by nie zjadły. Gdzieś czytałam, że koty nie jedzą ryjówek . Frodo faktycznie nie jada

[Avian]

Dzielne Rude Dziecię

Mrozi sie?

[Georg-inia]

ryjówka jak byk nie zjedzą, choćbyś zamroziła, odmroziła, sparzyła i zesmażyła. Ryjówki podobnież trujące są. Georg jak złapie - przynosi TŻ-towi w prezencie. Może dla ludzi nie są trujące TŻ nie próbował...

[Monostra]

Na pewno ryjówka. Nie mrozi się .
Na początku przy płocie sąsiadów po jednej stronie i pod lasem były dziury i widziałam parę razy myszy polne. Teraz nie ma.
Nornice były w tamtym roku, zeżarły mi część krokusów . Dwie złapał Moher, bawili się z Sybim, ale nie zagryźli. Wyniosłam je za płot. W tym roku nie było - cebulki niezeżarte, śladów tez nie było. Chyba nie przeżyły tej zimy, miejscami było prawie 1,5 m śniegu.
Ryjówki po raz pierwszy zobaczyłam tu w tym roku.

[Georg-inia]

spoko, i ryjówki chłopaki futrzane wypłoszą korzystacie z kuwetek? możesz spróbować podsypać zawartością kuwetki granice działki i to, co nie chciałabyś mieć zjedzone
my nawet zostawiamy jedną kuwetę, oczyszczoną tylko z kup i zbrylonych siuśków, ale z używanym żwirkiem na zimę w domu - myszowie się wynieśli z szafek z żarciem / pościelą / ręcznikami / ciuchami / i w ogóle zewsząd na amen

[Chat]

Kiedys mialam myszy pod tarasem. Zezarly mi klacza dalii No, ale to bylo kiedys

[Monostra]

spoko, i ryjówki chłopaki futrzane wypłoszą korzystacie z kuwetek? możesz spróbować podsypać zawartością kuwetki granice działki i to, co nie chciałabyś mieć zjedzone
my nawet zostawiamy jedną kuwetę, oczyszczoną tylko z kup i zbrylonych siuśków, ale z używanym żwirkiem na zimę w domu - myszowie się wynieśli z szafek z żarciem / pościelą / ręcznikami / ciuchami / i w ogóle zewsząd na amen

Korzystamy z kuwetek, a jakże. Łajzy nie załatwią się na polu w granicach działki za nic w świecie, poza granicami na spacerze, owszem. Wcześnie rano można szału dostać - co chwile melduje się jakieś futro z nosem przylepionym do szyby. Często o tej porze jest bardzo zimno - to jednak góry - i jak zostawię otwarte drzwi, to zamarzam. Na tarasie też nie chcą korzystać z kuwety . Co dziwne mogą tam mocno spać, a Trykot potrafi w dzień spać nawet na środku trawnika lub ścieżce.
Posypię tymi trocinami cat's besta na zimę, co im będę teraz radochę polowania odbierać - na razie większych szkód na zewnątrz nie zauważyłam, a w domu myszowatych nie było.