U nas z kolei problemy kupkowe i związane z tym kilkudniowe śledztwo, mające na celu ustalenie, czy to pojedyncza doopka czy też większa ilość. Okazało się, że moje przypuszczenia były słuszne - to Ptysiek. On tak ma od wczesnego dzieciństwa - został znaleziony przez moją koleżankę pod naszą pracą z dość zaawansowanym KK. Jakiś dewiant najwyraźniej Go wyrzucił, bo nie miał sumienia zabić na miejscu

Został wyleczony, ale po jakimś czasie do dziadostwo wróciło, za kilka miesięcy znowu. Przy drugiej kuracji dostał takiej biegunki, że walczyłam z tym 2 tygodnie (Ptyś miał wtedy 4 miesiące). Od tej pory zdarza Mu się co jakiś czas robić na rzadko. Tydzień temu przyszła paczka z puszkami Animondy, które moje towarzystwo zajadało ze smakiem - niestety, trochę się pochorowało, a Ptyśkowi zostało do dziś

Dostaje Smectę i Lakcid, Intenstinal i zero puszek narazie. Dziś tak szalał, że zaczęłam się bać o reakcje sąsiadów - rozpędzał się w kuchni, leciał do przedpokoju i z całym impetem naskakiwał na drzwi wejściowe. Oczywiście łomot był przy tym nieziemski

Tak to jest jak się ma w domu prawie 100-procentowego norweskiego leśnego
A poza tym pyknęłam sobie godzinkę na rowerku i zrobiłam parę fotek, oto jedna z nich:
