no więc w naszym domu - cytując bollywoodzki tytuł - czasem słońce, czasem deszcz
deszcz padać zaczął w poprzednią środę, gdy zmarła moja psina Diana
miała wielkiego guza + kilkanaście mniejszych (pisałam o tym w wątku Femki przed środą: "dużego przy szyi, pozostałe na tułowiu blisko przednich łap; przenigdy ŻADEN WETERYNARZ nie odważył się tego operować, A NAWET zbadać; to bomba, która może w każdej chwili wybuchnąć....")
zamieszkała ze mną w wieku jakichś 2 miesięcy i właściwie dorastałyśmy wspólnie, od chwili w której zimą przed 12 laty włożyłam ją pod płaszcz i przyniosłam do domu...
od środy emocje zmieniały mi się jak w kalejdoskopie - poczynając od histerii, przez rozżalenie i aż po akceptację.. (przynajmniej częściową.. tłumaczę sobie, że teraz psiny nic nie boli, że beztrosko tarza się w krowich plackach i zdechłych rybach, bryka z zaśmierdłymi gnatami w pysiu, do woli wyciera błoto w pościel, a w wolnych chwilach je, je, je oraz je, czasem też coś zje, podje czy przegryzie

)
tęsknimy za nią
po śmierci Diany, w środowy wieczór Zosia wreszcie przekroczyła próg pokoju na dłużej niż parę sekund (bardzo się Diany bała) i pozwiedzała pozostałą część domu
jej wycieczki do kuchni, chodzenie po wannie, wskakiwanie na szafki w pokoju babci - wszystko to było promykiem słońca w tym smutnym i okrutnym dniu
od tamtej pory bardzo dużo czasu spędza poza swoją byłą twierdzą, oprócz pór posiłków i nocy
właśnie - posiłki
próbuję powoli przestawiać ogony na naturalne żarło (częściowo)
z Ignasiem jest prosto - je gotowanego kuraka, myślę że przekonam go do surowizny, oprócz tego podjadał ostatnio żółtko
gorzej z Zosią, ALE widać zmiany - w jej (Ignasia zresztą również) menu króluje tuńczyk, więc przedwczoraj dostała go zmieszanego pół na pół z gotowanym kurakiem i poooooszło

wylizała wszystko

wczoraj też
powoli będę próbowała wprowadzać do tego surowiznę, chociażby codziennie po 1 małym kawałku; właśnie rozmrażam pierś kurakową, zmieszam im po kawałku z tuńczykiem, a resztę do gara
jeżeli chodzi o Ignasia, to ROŚNIE
ROŚNIE ROŚNIE I JESZCZE RAZ ROŚNIE
przestał przypominać myszoskoczka, a zaczął KOTA (co prawda skacze wciąż jak myszoskoczek

)
moje maleństwo dorasta
poza tym..chyba mnie kocha
chodzi za mną krok w krok, przytula się, traktorzy, jakiekolwiek znaczenie ma MOJE I TYLKO MOJE kicianie; widzę miłość w każdym jego baranku i mruczanku
a ja..ja kocham go TAK BARDZO... TAK BARDZO BARDZO BARDZO..że aż czasem płakać się chce

:):)
a teraz panie i panowie przechodzimy do bardzo zaskakującego MNIE punktu programu
tuturutututututu bumbumbumbubum (trąbki, werble

)
TRZE
CI
KOT
na początku sierpnia napisałam w wątku opolskiej Tuni: "myślałam, że jeżeli zdecyduję o adopcji kolejnego kota to będzie to Mrunia (
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=93779), ale wiem, że moja Zosia źle zniosłaby kolejną charakterną koteczkę..."
wtedy myślałam również, że zaadoptuję Tunię
a później..później pojawił się Nietoperek (
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=92626)
i przepadłam
moja mama przepadła
i podjęłyśmy decyzję - NIETOPEREK DOSTANIE OD NAS BEST OF DE BEST DOM POD SŁOŃCEM
dzień czy dwa później dogadałam się z Mikusiem i teraz czekamy tu na Nietoperka z utęsknieniem
a teraz trochę zdjęć:
Dianka
były robione w poniedziałek-środę
Zośka aka Powolniak
ciocia Emilka oświadcza się Zosi
eee....a właściwie co MASZ MI DO ZAOFEROWANIA??
trzy tiry z puszkami tuńczyka powiadasz... no to EWENTUALNIE i ŁASKAWIE przyjmuję Twoje oświadczyny
Ignaś wyniuchał zapach kawy i mleka w (całe szczęście pustym) kubku
i parę ujęć tugeder (jakość fatalna, bo ciemno było

)
ps. DAGMARA, nie dałam rady do tej pory przysiąść do banerka
postaram się zrobić dziś, ew. jutro