To chyba dość merytoryczna i sporo nosząca informacja o tym, że kotów w wyznaczonym im miejscu nie ma, że nie chcą w chwili obecnej wchodzić do klatek-łapek, w związku z czym nie ma ich jak wyłapać na kastracje. A także to, że TOZ nie zgadzał się na przeniesienie kotów do "schronienia" na nieogrodzonym terenie, bo jest to zwyczajnie niebezpieczne.
Jako miłośnik kotów niewątpliwie zdaje sobie Pani sprawę z tego, że owszem, gaz i petardy można wpuścić wszędzie. Problem jednak z tym, że w piwnicy koty mogą się lepiej schować, jak ktoś tam wchodzi i tym samym uniknąć np. petardy czy kamieni. Poza tym jednak, w piwnicy koty nie są tak na widoku, jak w takim wyeksponowanym miejscu. Tego typu miejsce aż kusi wandali i łobuzów, podczas gdy piwnica jakby mniej.
Dziwi mnie to, że jakoś nie oburza Pani fakt, że SdZ wyłapała koty i ich nie wykastrowała przed wypuszczeniem. Bo dla mnie to też jest oburzające. Wystarczy choć trochę znać koty wolnożyjące by wiedzieć, że raz złapane i wypuszczone, nie dadzą się łatwo złapać po raz kolejny.
jadwigaj pisze:Prosze o informacje ile kotów urodziło sie od "czasów rozmow" Pań z Toz z władzami, czy administratorami tych budynków? Sprawdziła to Pani - ba ja chce to opisac rzetelnie ale brak mi tych danych naprawdę.
A, to chyba może się sama Pani spróbować tego dowiedzieć, zamiast żądać odpowiedzi od nas.
Nie sądzę jednak, by ktoś prowadził taką statystykę - gniazda kotów wolnożyjących nie są w Polsce rejestrowane, tak samo ich przychówek.