Mariana nadal nie ma

ale wrócił Wugnielek.
Po długiej i uporczywej walce złapałam go w altanie i od razu poleciał do lecznicy.
Tam wcale nie miał zamiaru współpracować, bo naprzód wysmyknął się podczas przekładania go do klatki dociskowej, a potem nie chciał usnąć
Wetka, stażystka i ja przeżyłyśmy horror z unieruchomieniem Wungielka na parapecie, który siłą Goliata próbował staranować przeszkody i prysnąć.
O zaśnięciu nie było mowy
Dostał max dawkę narkozy połączonej z relanium.
A jak usnął to wetka prędziutko założyła wenflon w tylnej łapce, było najprościej, wypestkowała, a ja odmoczyłam gnilną ranę z przedniej łapaki, pamiątkę po męskich walkach zapewne.
Po wyjściu z kontenerka rzucał się na ściany w łazience, wiec siedzi bez światła, może do jutra ochłonie
Najważniejsze, że jego stan zdrowia nie był tragiczny, że można było go wykastrować.
Teraz będzie z góreczki, hormony się wyciszą i może dożyje sędziwej starości
Przed wypuszczeniem muszę wykropić coś na pasożyty zewnętrzne i wewnętrzne, ale czy dam rady ?

Jego sierść jest w bardzo fatalnym stanie
