podobno jest tam od trzech tygodni, ja dowiedziałam sie o nim przed kilkoma dniami...byłam wczoraj oglądnąć to cudo...piękny, duży, z zielonymi oczyskami, czarny jak pantera..oswojony, daje się brać na ręce, ufny wobec psów...karmiony prze moją dawną sąsiadkę..
nie wiadomo jakiej płci jest kocisko, bo bardzo denerwuje się przy zaglądaniu pod ogon...są domniemania, że to kastrowany kocur, ale żadnej pewności nie ma...
wczoraj nie miałam jak sprawdzić, bo kotek ostatnio stał się nieufny (przebywa w miejscu gdzie mnóstwo osób wychodzi na spacery z psami, dzieciaki się o nim dowiedziały i zaczynają dokuczać...)
jeden pan chce go zabrać na wieś, ale pani co karmi kota, obawia się, ze warunków nie będzie miał tam dobrych wiec zadzwoniła do mnie...
obiecałam pomoc, ale co z mojej pomocy, skoro kota na tymczas nikt nie chce zabrać...kurcze, wkurzające to jest, karmią, kićkają, głaskają, noszą na rekach, ale żeby pomóc w ewentualnej adopcji..wszyscy umywają ręce...
kot "mieszka" na łąkach, nocuje pod krzakami...
nie chce się stamtąd ruszyć...dochodzi do pewnego miejsca i go stopuje...dalej nie pójdzie...
boję się przenosić go do piwnicy kociej, bo jej właścicielką wyjechała, otwarte jest tylko okienko, a jak kot nie zaakceptuje miejsca, zwieje nie wiadomo gdzie...