A to klejny mail skierowany do schroniska, który trafił wczoraj do mnie.
"Zwracam się do Państwa z prośbą o pomoc w znalezieniu domu dla bardzo nietypowego kota. Kotka tego zauważyłam podczas wizyty u znajomych. Serce ściskało się na widok kociaka z uszkodzonym uszkiem, zwisającą częścią ogonka, szukającego jedzenia na śmietniku, ponieważ nikt z pozostałych lokatorów nie chciał go karmić, bo "on śmierdzi". Kota zostawiła tam lokatorka, która wyprowadziła się na inną ulicę. Nie mogłam zabrać go do siebie, ponieważ mam już inne koty i mieszkam w bloku a on jest przyzwyczajony do biegania po podwórku, ale udało mi się znaleźć mu dom u ludzi, którzy kochają zwierzaki tak jak ja. Byłam bardzo szczęśliwa, niestety podczas wizyty u weterynarza okazało się, że jego schorzenia są poważniejsze niż się wydawało. Ogonek został amputowany, ale prześwietlenie wykazało, że jest on oderwany od kręgosłupa w związku, z czym nerwy odpowiadające za połączenie cewki moczowej i jelita z mózgiem są uszkodzone i kot nie ma możliwości o decydowaniu gdzie i kiedy się wypróżnić, impulsy nie docierają do mózgu i organizm sam wydala kał i mocz, kiedy pęcherz i jelito są pełne, kot nie zdaje sobie z tego sprawy, więc brudzi tam gdzie akurat się znajduje, czasem zdarza mu się zdążyć do kuwety, ale są to sporadyczne przypadki. Poza tym kotu nic nie dolega, ma ok 2 lat, jest wesoły, pojętny i bardzo garnie się do ludzi. Jego chęć przebywania z ludźmi jest o tyle dziwna, że problemy, z którymi teraz musi się borykać spowodowane są prze ludzi właśnie. Popytałam w okolicy gdzie mieszkał i okazało się, że to syn byłej właścicielki wyrządził mu taką krzywdę, pokazując kolegom jak się rzuca kotem o ścianę, jak ciągnie i podnosi za ogon itp. Jego nowi właściciele mieszkają w bliźniaku a kot niestety nie rozumie, dlaczego nie wolno przechodzić mu na część sąsiadów, kilkakrotnie zdarzyło się, że zabrudził rzeczy należące do sąsiadów, co spowodowało kłótnie, również strych, na którym mieszka nocą jest wspólny, więc i tam niszczy ich rzeczy, dlatego też moi znajomi, mimo, ze bardzo go pokochali, są zmuszeni go oddać. Szukamy mu domu, gdzie ktoś pokocha go tak jak my, za wielkie serce i pomimo problemów, jakie są spowodowane jego kalectwem. Rozumiemy, że nikt nie zdecyduje się trzymać go w mieszkaniu, ale może jakaś szopa, strych lub stodoła, gdzie będzie miał ciepło, będzie miał co jeść i gdzie ktoś go czasem pogłaszcze czy przytuli. Pomóżcie nam Państwo znaleźć taki dom lub pokierujcie gdzie możemy jeszcze prosić o pomoc dla niego. W załączeniu zdjęcie kotka."
Czekam na maila od ludzi, u których kot obecnie przebywa.