Ylva pisze:Mam nadzieje ze dobrawie uda sie tu zajrzec i napisze co tam u Misi.
Mam tylko chwilkę na net ale muszę się wyżalić
Misia jest taka biedniutka, bo musi chodzic w kubraczku, w którym prawie w ogóle nie może sie poruszać, wygląda żałośnie i po prostu jest straznie biedna..
Sprawa z kubraczkiem zaczęła sie tak, że Misia zdejmuje sobie kołnierz (nie wiem jakim cudem bo ma bardzo zacisniety..nawet go połamała) i po nocy miała brzydko zaczerwienioną ranę.
Wczoraj spanikowałam i rano przed pracą pojechałam do weta na Kaprów (to najbliższy wet ale i tak trzeba było jechać taxi), żeby kupić nowy kołnierz i ew. kubraczek i na antybiotyk.
O obsłudze w tej lecznicy i tekstach, które tam usłyszałam nie chce mi się nawet nic pisać - może ikonka wystarczy za komentarz
Biedna Misiunia w kubraczku i kołnierzu została w domu. Chyba nie musze pisać, że w pracy nachodziły mnie wizję zataczającego się, skrępowanego i podduszonego kota (ten kołnierz był baaaardzo ciasny..) w związku z czym w panice zadzw. do TZ Ylvy, który pojechał aż z Gdyni na kontrolę

w połowie dnia. Za co jeszcze raz dziękuję
Wszystko było ok, nie zdjęła sobie kubraczka, wiec moznabyło zrezygnować z kołnierza.
Tak naprawde Misia za bardzo nie interesuje się ranka (która tez się dośc ładnie goi) ale nie ma mnie w domu przez min. 8 h... Poza tym bardzo grzecznie daje sie ubrać w to ustrojstwo tylko jak juz jest b. nieszczęśliwa to wydaje dziwne gardłowe dzwięki....
Nic, lece do domu