Wczoraj.
Jak mówiłam, kot podobny do
Uszatka
został zlokalizowany na zamkniętym terenie KRUS-u.
W weekendy nikogo tam nie ma, ale postaram się,
żeby mnie tam na chwilę wpuścili w poniedziałek.
Tam jest masa dzikich kotów.
Chyba... mam nadzieję, że ktoś je karmi…
Skupiłam się na Szarce i Uszatku,
ale mam jeszcze kilka "podokienników".
Smyk i Misia, to mama i syn.
Misia jest straszą kotką.
Swego czasu rodziła jeden miot za drugim.
Smyk przyszedł na świat jesienią zeszłego roku.
Miał siostrę, dorastali razem, a potem ona zniknęła – jeszcze jako kocię.
Nie wiem, co się z nią stało.
Misia i Smyk są nierozłączne.
Ona jest cudowną mamą i wciąż się o niego troszczy.
Będę szukać im domku, ale takiego, żeby mogły być razem,
bo są ze sobą niesamowicie zżyte.
Gdy oficjalnie je wystawię, napiszę o nich więcej, bo jest o czym.
Dalej jest Burek.
To dziki kocur, zdaje się, że bez pamięci zakochany w Szarce.
Śpi w piwnicy obok jej okienka.
Szarka jest jedynym kotem, którego nie goni.
Potrafią razem wylegiwać się w słońcu.
Nie łapię, o co w tym chodzi, bo Szarka jest wysterylizowana…
Może o to, że załapał, że jak jest ona – zawsze jest przy niej jedzenie,
tak to skojarzył i się jej trzyma…
a może to coś głębszego, czego nie potrafię pojąć…
Pół Ogona – to piękny i straszny kocur.
Wszystkie koty się go boją.
Dziwne – Szarki też nie rusza.....
Jak imię wskazuje, ma pół ogona.
Troszkę go nie lubię, bo sieje terror.
Przed wczoraj wpędził Kirka na drzewo i…wlazł za nim....
Była niezła akcja o 4-tej nad ranem.
Tak się tłukły, że obudziłam się ja, Ania-moja siostra,
nasze dwie sąsiadki, które zleciały na dół w szlafrokach
i patrząc po zapalanych światłach w oknach,
jeszcze kilka osób.
Walczyły na drzewie robiąc straszny hałas.
Ja poleciałam po drabinę, moja siostra próbowała je krzykiem rozpędzić
i w końcu Pół Ogona ustąpił, ale wiem, że poprzysiągł zemstę.
Kirek autentycznie boi się teraz wychodzić na dwór.
Większość czasu siedzi w oknie.
Gipsik.
To już bardzo stary kocur – chyba zdetronizowany przez Pół Ogona.
Chyba miał jakiś wypadek przed laty, bo wygląda jakby,
miał złamany w pół kręgosłup.
Jak na swój wiek, trzyma się nieźle.
Ma swoje ścieżki i unika innych kotów.
A Szarka…
Zadziwia mnie to, że nie rusza się nawet na koci krok z ogródka.
Wczoraj wyniosłam jej poduszeczkę do jej "domku".
Miała kocyk, ale chyba woli spać na styropianie – jest jej na nim cieplej niż na kocyku,
więc poduszeczkę wcisnęłam obok, tak,
żeby miała na czym położyć główkę.
Bazarek.
Chyba na razie ruszy bez biżutki,
bo nadal nie przysłali mi zapięć.
Czekam na nie jak na zbawienie…
A poza – już zaczęły iść pielgrzymki.
Beze urazy, dla wszystkich pielgrzymujących,
ale mieszkańcy tego miasta raczej nie cierpią tego okresu w roku.
Mieszkam ok.3-4 kilometry od Alej, a od rana nie słyszę nic innego,
tylko śpiewy.
Non stop.
Masakra.
Po drugie na ich przyjście nawet woda mineralna masakrycznie drożeje,
a po ich wyjściu ceny nie wracają już do swojej poprzedniej postaci.
A po trzecie i najgorsze – przychodzi za nimi masa psów
i to powinno być karalne!!!!
Bo idzie taka pielgrzymka przez wioski i wsie,
zobaczy
pieska i daje mu jeść.
Piesek może ma na tej wiosce jakiś dom,
ale jak się
go zaczyna dokarmiać, to
on idzie za ludźmi.
I tak masa psiaków trafia pod Jasną Górę,
ale nikt z tych rzekomo dobrych ludzi, nie zastanawia się,
co z tym
pieskiem będzie, jak pojedzie do domu.
Potem masa psów, jak oszalała biega po dworcu
i błoniach podjasnogórskich, od jednej grupy ludzi do drugiej.
I co?
Wyrwane ze środowiska wsi, same w wielkim mieście,
nie umieją sobie poradzić.
Większość z nich trafia pod koła samochodów,
co jest bardzo widoczne po wyjściu pielgrzymek.
Dlatego jeszcze raz krzyczę:
STOP BEZMYŚLNOŚCI !!!
Mysh84 - pewnie, że pasuje
Zaczęłam wgrywać zdjęcia....