» Nie sie 09, 2009 1:59
Grzybica u kota to choroba normalna, czyli taka sama jak inne.
Nic strasznego.
W końcu o kotach mówi się, że są grzybiarzami.
Grzybice często wystepują u zwierząt wolnożyjacych (nie tylko u kotów).
W ciagu kilkunastu lat kilkanaście razy leczyłam zagrzybione koty, więc zdażyłam się z grzybicami oswoić. Tylko raz zaraziłam się niegroźnie i maść Clotrimetazolum pomogła.
Za to dzieci, pies i 3 koty oprócz smarowania różnymi maściami musiały byc leczone tabletkami. Wyszło wtedy bardzo drogo.
Napiszę, co zaobserwowałam (pewnie część czytajacych uzna to za herezję):
* bez specjanych zabezieczeń można ustrzec siebie przed grzybicą.
Wystarczy myć ręce mydłem po każdym kontakcie z chorym kotem.
Nigdy nie pracuję w rękawiczkach i mimo to nie łapię grzybicy.
Najważniejsze, aby miejsce zadrapania bądź ugryzienia od razu dezyfekować spirytusem bądź jodyną. Zauważyłam, że grzybicze plamki powstawały w miejscach skaleczenia skóry tj. zadrapania, a nigdy na zdrowej skórze.
Aby nie przenieść grzybicy na odzieży to idąc do grzybiarzy ubieram stylonowy fartuch z długim rękawem i nie wynoszę go z pomieszczenia grzybów. Ponieważ pranie nie niszczy zarodników, to rzeczy wyrzucam bądź moczę w roztworze chloru, dokladnie płuczę i dopiero piorę.
* grzybice na ogół nie swędzą w odróżnieniu od alergii, więc ani ludzie ani zwierzęta zazwyczaj nie drapią zagrzybionych miejsc
* grzybica u ludzi objawia się jako liszaje bądź zaczerwione plamki i takich zmian należy szukać na ciele. Dobrze jest regularnie ogladać ciało w lustrze. Jesli odkryje się takie miejsce to od razu smarować maścią zanim maleńka zmiana rozrośnie się do dużych rozmiarów. Można wcześniej posmarować jodyną bądź octem. Leczenie tabletkami stosowane jest przy licznych zmianach. Niestety leczenie pigułami trwa ok. 4 tyg. i jest kosztowne.
* koty zarażają się od innych zwierząt przez wspólne posłania, miski i kuwety oraz walki, kopulowanie, czyli typowo kontaktowy sposób zarażania.
Stąd najczęściej plamy są na pyszczku, na uszach i na łapkach.
Nie zauważyłam, aby koty zdrowe zaraziły się grzybicą przez powietrze, czyli droga kropelkową.
Bardzo ważne jest, aby zwierzęta chore były jednak izolowane od zdrowych.
* Poza tym zwierzęta często dostają grzybicę po długotrwałym leczeniu antybiotykami. Wet. tłumaczył mi, że dzieje się to u tych zwierząt, które mają nosicielstwo. Tak przynajmniej zrozumiałam.
Zatem nie obwiniajmy Foresta za grzybicę u kociaków, gdyż najprawdopodobniej on nic nie zawinił.
* u zwierząt objawia się łysymi plamami i w tych miejscach skóra jest porowata, zluszczona. Pierwszym objawem grzybicy (zanim widoczne są łysinki) jest wyczuwanie rzekomego piasku czy łupieżu pod poznakciami, gdy opuszkami palców przejeżdza się pod włos delikatnie po skórze kota. Tak mnie uczyła slynna, szczecińska kociara Baśka, która nie żyje już 7,5 roku.
* przecieranie Imawerolem całego futra jest dość skuteczne (zastępczo można użyć rozcieńczonego octu). Można kapać w przeciwłupieżowym szamponie Nizoral.
* łyse plamki zdezynfekować jodyną (tak robiono od wieków)
* smarować kilka razy dziennie którąś z maści grzybiczych. Bardzo skuteczna jest nawet ta najtańsza Clotrimetazolum (kosztuje 2,50zl - 4,50zl)
* 3 razy w odstępach 10 dniowych podać szczepionkę bądź przez 4 tygodnie podawać tabletki zalecone przez weta
( nie polecam jednak tabl. Ketokenazol, gdyz zauważyłam że są wyjątkowo toksyczne).
Mam nadzieję, że teraz nie oberwę od innych, że wypisuję głupoty.
Po pierwsze nie należy wpadać w panikę, gdy pies czy kot dostanie grzybicę. W żadnym wypadku nie należy usypiać zwierzęcia (co doradzają niektórzy weci). Wszak nie usypia się ludzi z powodu grzybicy stóp czy niektórych odmian łupieżu. Moi znajomi uśpili kociaka z grzybicą, bo tak im polecił wet. Ja powiedziałam im, że dobrze że wet ich nie uśpił skoro kociak zdążył juz zarazić cała rodzinę.
Choroba jest wredna, bo leczenie trwa ok. 1 miesiac, a czasami dłużej zwłaszcza, gdy nie stosuje się tabletek, a tylko miejscowe smarowania bądź szczepionki.
P. Izo, a to że nie spotkała pani dotąd grzybicy u kotów, to jest Pani szczęściarą.
Większość osób ratujących koty (zwłaszcza piwniczne) niestety styka się z ta wredną chorobą.
Jedyne pocieszajace jest to, że grzybicą załapaną od zwierzęcia człowiek nie może zarazić innego człowieka.