Nie wpadłam na to żółtko, żeby tak na to spojrzeć

z białkiem nie możemy mieszać (nerki) ale możemy chociażby wodą (albo śmietaną?) rozdrobnić. Spróbuję, chociaż dzisiaj znowu będę bardzo późno w domu
Dzisiaj też Bestia dostał kolejny raz odrobaczacz (musimy wybić wszystkie okropieństwa jakie ma w sobie. Dostanie jeszcze jutro i pojutrze, a później kolejna seria za 2 tygodnie).
Pani wet powiedziała, że przez te zębolki Bestia może teraz nie jeść mokrego. Niestety suchego dzisiaj zjadł bardzo mało. Jego musi koszmarnie swędzieć w paszczy, bo dzisiaj ocierał się o miskę i samo jedzenie ewidentnie drapiąc przyzębia. Pocieszające jest, że stan mordki się poprawia, a teraz mamy jeszcze jeden odkażający lek. Teraz wiemy co robić więc będziemy czyścić już bardziej fachowo. Chociaż dzisiaj jakby gorzej (ale zawsze jak Bestia się budzi to jest gorzej). Zmieniliśmy antybiotyk (nie substancję czynną w nim), bo Bestia jest już za ciężki na ten poprzedni i trudno by się go dzieliło

i protestuje jedząc tabletki. Baaardzo mnie to cieszy, bo wiem, że odzyskuje siły i czuje się już całkiem domowo. Wie, że to jego prywatna Duża i można jej nawrzucać, a Ona i tak przyjdzie i da buziaka, i niestety nie ma przed tym ucieczki.
A tak bez tego wszystkiego to robimy wielkie postępy. Bestia czasami dalej nie wie o co chodzi ale dzisiaj (uwaga, uwaga! Tadam!) wpakował mi się na bok. Leżałam, On stał przede mną przyglądając mi się z uwagą. Zaspana byłam to patrzyłam na kostropacza czasami tylko podnosząc dłoń żeby Go pogładzić. Początkowo nieśmiało wpakował na mnie jedną łapę, później drugą. Postał tak, popatrzyliśmy się jeszcze na siebie, pouśmiechaliśmy aż wreszcie wpakował się cały, położył i tak też chwile poleżeliśmy sobie razem.
A wczoraj Bestia medytował przed drzwiami wyjściowymi. Chyba brakuje mu spacerów
Może pojadę z Nim na weekend na działkę jak troszkę się polepszy (tylko niestety to jest ta skąd Go wzięliśmy ;/)