fuerstathos pisze:Nie było mnie jakiś czas, nie mogłam podczytywać, ale widzę, że prawie wszystko dobrze.
Tradycyjnie zapytam: co u Tuiuqa?
Ano faktycznie -
prawie dobrze. Nie ma się co załamywać i smęcić trze do roboty się brać.
A u Tuiuqa też prawie dobrze. Schudł i zrobił się z wyglądu taki właśnie `nerkowy`, choć apetyt mu wrócił i je ładnie. Ale z kolei nie zatyka się już tak mocno - profilaktycznie wyciskamy się raz dziennie [przy czym Tuiuq pięknie współpracuje, czym mnie nieustannie zadziwia

]. Nie burczy już na mnie - właściwie wcale [no chyba, że piorę mu doopkę, którą sobie czasem obsrywa, lub też zbyt długo go wyczesuję] . Łazi za mną niemal krok w krok, zwłaszcza kiedy zmierzam do kuchni i wlepia we mnie te swoje oczęta.
Nie siedzi już w klatce [kletkę zdemontowałam i jest w każdej chwili do odbioru - zapraszam

].
Z ciekawostek - mimo że na podłodze są porozkładane różne różności, na których koty mogą się rozkładać na noc, Tuiuq w nocy śpi... na moich kapciach.
BTW - mam nadzieję, Aniu, że wyjazd się udał i wypoczęłaś.