Był pierwszy odzew na ogłoszenie. Okazuje się, że powieszenie go koło targowiska, mimo, że jest od nas trochę oddalone, było dobrym pomysłem, bo wiele ludzi z całej dzielnicy robi tam zakupy.
Zadzwoniła pani z wiadomością, że podobnego kota widziała wczoraj, jak wracała z pracy, koło sklepu calodobowego.
Nie mogłam skojarzyć. w którym to miejscu, okazało się, że to co prawda jeszcze na mojej ulicy, ale kolo znanych w całej Polsce( i nie tylko) z produkcji garniturów, Bytomskich Zakładów Odzieżowych, czyli spory kawal od nas, jakieś 20 numerów. Według słow kobiety tam w pobliżu jest jakiś "punkt dokarmiania kotów", a ona jest zaprzyjażniona z karmicielkami i obiecała wypytać, czy to nowy stołownik. Kazała mi przyjść na wieczorne karmienie. Oczywiście pójdę, choć jakos nie mogę uwierzyć, że Kociołek mógł aż tak daleko zawędrować, ale kto go tam wie.
Ustosunkowując się do sugestii :
Wejście na strych naprawdę odpada, drzwi zamknięte na śrubę mają co prawda niewieką szparę na dole, ale tam nawet Hipcia nie wepchnełaby się a coż dopiero Kocioł.
Przypominam, że kocisko waży 7 kg i wszystko to ma na brzuchu.
Piwnica wielokrotnie sprawdzona z wyjątkiem 2 miejsc.
Jedna to komórka sąsiadki zamknieta na klucz, ale ze sporą szparą w dolnej części, koty tam swobodnie wchodzą myślę, że Kocioł mógłby też. Musże zdobyć klucz.
Drugie miejsce to moja własna komórka z drewnem do kominka, nie sprawdzona dotychczas, bo krata wydaje sie być dla Kocioła za mała, ale piwniczne chudzielce swobodnie tam wchodzą. Postanowiłam jednak dla spokoju sumienia sprawdzić mimo wątpliwości.
Mieszkam w bardzo zaniedbanej kamienicy, od dzisiaj zaangażowliśmy nowego zarządcę, wiec może sie to wszystko zmieni, póki co jest slumsowo, dlatego drzwi są prawie zawsze otwarte, bo domofon dawno skonał a drzwi przedstawiają obraz nędzy i rozpaczy. Zamknięte nie daja się inaczej otworzyć jak poteżnym kopniakiem, wiec na ogół nikt ich nie zamyka.
Miseczkę z karmą zostawię.
Jak juz jestem przy temacie karmy, to Kocioł reaguje nie tyle na puszkę z karmą, ile na mieszanie w miseczce, ponieważ moje koty niechętnie zjadają samo suche, wiec okraszam im odrobiną mokrego mieszając jedno z drugim i ten dźwiek brzmi dla nich jak trąbka alarmowa.
Będę fajnie wygladac latając po piwnicach i mieszajać w kociej misce
Najgorsze, że cąła okolica to same takie kamienice często w jeszcze gorszym stanie niż nasza, a niektóre wręcz pustostany grożace zawaleniem, otoczone systemem płączonych w rózny sposób podwórek. Znalezienie tu kota to jak wygrana na loterii.
Wyć mi się chce !!!
I ciągle pamietam jak przeżywałam zaginięcie cudnego Mićka Czitki, który niestety do dziś się nie odnalazł
Idę nakarmić moje stadko podwórzowe i pokiciać pod Odzieżowymi.