U mnie są 2 kociaczki. Pierwszy ok 6 tyg czarnuszek, Salem.
Trafił do lecznicy, w której pracuję, z zamiarem uśpienia. Wzięłam go na ręce, poczułam pod palcami jego maleńkie, strasznie szybko bijące serduszko i ten wzrok..zaropiałymi oczkami..po prostu nie mogłam pozwolić na jego uśpienie, bo miał tylko kk.
Odwróciłam się, zabrałam i wyszłam. Salem na początku cały czas spał, nie chciał jeść, kup nie robił, karmiłam go convalescensem, dostawał leki, oczka kropione i dość szybko wrócił do zdrowia. Teraz jest przesympatycznym, łouzującym kociaczkiem, które próbuje sobie ustawić całe starsze towarystwo.
Drugi kociaczek, to Klakier. Kilka dni temu, przybiegł facet do lecznicy, że w trawie koło marketu leży kociak, który nie umie wstać. Od razu tam pobiegłam. W traiw zobaczyłam ok 7-8tyg kotka, z masakrycznie zaropiałymi oczami. Bardzo wychudzony, skóra i kość. Padło pytanie- schron, w którym na pewno zostanie uśpiony, czy go leczymy? Bałam się, że zarazi Salema, ale zrobiłam w pokoju taki kącik, gdzie koty nie miały wstępu. Już teraz, po kilku dniach, oczka są dużo ładniejsze, przybrał na wadze..ale troszkę dziczek z niego jak na razie. Cały dzień się gdzieś chowa, jak wyciągam go, to syczy. Po chwili się uspokaja.
Zdjęcia będą niebawem.
NAtomiast z Colinssem jest masakra. Jego klatka codziennie rano wygląda jakby bomba w nią pierdzielnęła. Colinss jak małpka, chwyta się łapkami góry klatki, przeskakując z kąta w kąt..Masakra..
