Greta_2006 pisze:agiis-s pisze:to żenada normalnie...
Tylko opinia, że niektóre rzeczy można sprawdzić...
AMEN!
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Greta_2006 pisze:agiis-s pisze:to żenada normalnie...
Tylko opinia, że niektóre rzeczy można sprawdzić...
Erin pisze:Zapytam jeszcze raz, bo pomimo wielu pytań, ze strony wielu osób, obrończynie TOZ nie udzieliły konkretnej odpowiedzi: na jakiej podstawie zakładano pp lub inną groźną chorobę? Rozumiem, że testy nie są tanie, ale podstawowa morfologia chyba nie kosztuje majątek. No, chyba że Szczecin ma inny cennik. Tyle chyba można było zrobić, żeby mieć pewność, że nie skazuje się zwierzaka na niepotrzebną śmierć? Czy za dużo wymagamy?
agiis-s pisze:Usagi masz rację =- to bicie piany.
ciekawe czy ktoś pomyślał że pp w TOZie równa się zamknięcie lecznicy na długi czas? Ile kotek niewysterylizowanych? ile zwierzaków nie wyleczonych? Co z kotami w klatkach?
luz...przecież liczy się dramatyczny tytuł na forum i heja....ja znikam, co miałam do napisania napisałam
GoWa pisze:Jana pisze:GoWa - podpisałaś dokument, w którym zrzekasz się kota? A jeśli tak, czemu? Czy było to konieczne?
Nie powiedziałaś, że go za kilka dni zabierzesz?
Podałaś dane? Ale nie podałaś telefonu?
Jesteś znana w TOZie, tzn. czy osoby, którym zostawiałaś kociaka wiedzą, że zajmujesz się bezdomniakami?
Jana , nie działam w TOZie, ani w żadnych instytucjach, owszem, nieraz pomagam finansowo. Robię sama to ,co mogę i na ile mogę. Szukam domow, dokarmiam, mam swoją "zwierzętarnię " ze schronu w domu.
Samo "zrzeczenie" właściwie do mnie wtedy nie dotarło, byłam po 2 nieprzespanych nocach, nieprzytomna. Kazali mi dac dowód, to dałam, wiesz,ze nie pamiętam czy coś podpisywałam, wydaje mi sie ze nie.
Zostawilam go , bo wiedziałam,że nie moge sie nim zająć jak nalezy przez najbliższe dni. Teraz wiem,ze każda opieka nawet najgorsza byłaby lepszym wyjściem.
Usagi_pl pisze:Agiis-s, ja wiem. Mamy lato, jest "afera", wątek się rozwija, nic nikogo nie kosztuje wyrażanie swojego świętego oburzenia i ocenianie ludzi, których się nie zna. A jak to doprowadzi do usunięcia jakiegoś nieznanego weta na jakimś zadupiu kraju, to przecież co się takiego stanie? Nie u nas przecież, nie? Ale frajda!
GoWa pisze:Na moje pytanie , dlaczego nie dano kociakowi szansy, weterynarz odpowiedział,że mogł mieć białaczkę...
-Są przecież testy odpowiedziałam.
-Czy pani wie, ile te testy kosztują?
Wiedziałam. Ale one są właśnie dla tych bezdomnych zwierząt przecież !!!
Okazuje się ,ze nie...
Greta_2006 pisze:Erin, ja zrozumiałam że groźną chorobę rozpoznano na postawie wyglądu kota.
I nie chodziło o pp, tylko o białaczkę.
Właśnie białaczkę "na oko" (dosłownie, bo na tylko na podstawie wyglądu spojówek i tego, że kot nie wstaje) rozpoznał wet u mojego kota. Sugerował eutanazję.
Jego kompetentny kolega po zrobieniu badań (testów jeszcze nie było) stwierdził chore nerki. Kot żył jeszcze 6 lat po tym "wyroku".
cymric pisze:Odpowiem,bo tak się składa ,że jestem zalogowana na forum.
Pani przyniosła kota do przychodni i pozostawiła go w biurze bez deklaracji dalszej opieki i pozostawiając tym samym decyzję co do dalszych jego losów TOZ. Pani nie pofatygowała się nawet, żeby porozmawiać z lekarzem.
W badaniu klinicznym stwierdzono; temp. ciała 37,2, silne odwodnienie i wychudzenie organizmu, silna anemia, wodnista ,żółta biegunka.W związku ze złym rokowaniem i ryzykiem zarażenia reszty stacjonarnych kociąt, została podjęta decyzja o eutanazji.
Decyzja o eutanazji była w pełni uzasadniona medycznie i moralnie.W przychodni TOZ NIGDY nie zostało uśpione ZDROWE i dobrze rokujące zwierzę.
Następnego dnia pani pojawiła się w lecznicy. Usiłowałam spokojnie wytłumaczyć przyczyny podjęcia takiej a nie innej decyzji.Pani miała swoją wizję leczenia, gotową diagnozę /zapewniała,że kot nie ma panleukopenii/ i własną ocenę jego stanu zdrowia. Nie rozumiała,że pozostawienie go choćby na dobę w pełnej kociarni naraża życie i zdrowie zgromadzonych tam kilkunastu kotów.
Nie jest to próba tłumaczenia się ,uznałam za zasadne wyjaśnienie pewnych kwestii w celu rozwiania wątpliwości.
agiis-s pisze:może po prostu nie miałaś czasu? znam takich co pieski przez płotek do schronu wrzucają.....też nie podpisują niczegoGreta_2006 pisze:GoWa pisze:nie pamiętam czy coś podpisywałam, wydaje mi sie ze nie.
Jeśli tak, to niech Ci to pokażą.
można stwierdzić że pani zostawiła kota i wyszła.....no, tylko dla GoWa to żadna sławaGreta_2006 pisze:agiis-s pisze:to żenada normalnie...
Tylko opinia, że niektóre rzeczy można sprawdzić...
GoWa pisze:Szkoda słów...
Greta_2006 pisze:Erin, ja zrozumiałam że groźną chorobę rozpoznano na postawie wyglądu kota.
I nie chodziło o pp, tylko o białaczkę.
Właśnie białaczkę "na oko" (dosłownie, bo na tylko na podstawie wyglądu spojówek i tego, że kot nie wstaje) rozpoznał wet u mojego kota. Sugerował eutanazję.
Jego kompetentny kolega po zrobieniu badań (testów jeszcze nie było) stwierdził chore nerki. Kot żył jeszcze 6 lat po tym "wyroku".
. Wyobrażam sobie, że nie tylko Ty przynosisz do TOZu kota, tyle, ze większość ludzi faktycznie pozbywa się kłopotu i nie ma zamiaru nawet dowiedzieć się o los oddanego kota, nie mówiąc już o zabieraniu go.
agiis-s pisze:można stwierdzić że pani zostawiła kota i wyszła.....no, tylko dla GoWa to żadna sławaGreta_2006 pisze:agiis-s pisze:to żenada normalnie...
Tylko opinia, że niektóre rzeczy można sprawdzić...
Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, niafallaniaf, puszatek, Tundra i 95 gości