Opowiedziałam Jowicie, jak wczoraj Adulek mnie wzruszył.
Po powrocie do domu weszłam do garażu, żeby psa zabrać na spacer i Adusiowi dać trochę pobiegać po domu (moje stado zamknięte w kocim pokoju). Weszłam i zobaczyłam pobojowisko zrobione przez Tori: przewrócony duży pojemnik na karmę, porozwalane i pogryzione gazety (niestety, suka-niszczyciel

). Wnerwiłam się, nawrzeszczałam na nią, szurnęłam ostro tym przewróconym pojemnikiem na Tori. (

coraz częściej nie mam już siły tolerować jej wybryków

). W tym momencie Aduś doskoczył do Tori, pacnął ją łapą i zębem - pokazał mi, że jest w "moim zespole", zawsze po mojej stronie.
Popłakałam się ze wstydu nad sobą, że mi nerwy puściły, i z rozczulenia nad Adusiem - jaki z niego prawdziwy przyjaciel w każdej sytuacji.
