Lidzie blagali o pomoc w:
-Mikołajkach
- Kostrzynie kolo Gorzowa Wlkp
- Gdansku
W Kostrzynie kotom malutkim gnija oczy, muchy zjadaja je na zywca, starsza kobieta obdzwonila swoje miasto, urzedy i pol polski i nie ma jej kto pomoc. Mnoza sie na potege.
W Mikolajkach jaka "milosniczka" ma stado zasyfialych, chorych, zaglodzonych kotow. Tez mnoza sie ile wlezie.
Z Gdanska do Torunia przyjechalo juz kilka kotow do sterylki, bo kobiecie nie udalo sie znlaesc miejsca w ktorym koty moglyby byc po zabiegu kilka dni. To bez sensu wozic je tyle kilosow

macie moze jakis pomysl jak pomoc tym zwierzakom? Dzieja sie tam tragedie

Czy jest tu ktos z tych miast lub z okolicznych?
Moze jakos wspolnymi silami udaloby sie nam cos zdzialac? Moze chciaz wysterylizowac kilka kocic itp?