Właśnie wróciliśmy od Ewy.
Po pierwsze: Trusia jest Trusiem, trzymiesięcznym kociakiem. Na taki wiek mnie też wyglądała, mam w domu trzymiesięcznego Kacpra, postura, wielkość ta sama. Za to na wypisie z Bernarda mam informację, że to sześciotygodniowa domowa kotka

.
Po drugie: Ewa obejrzała zdjęcia rtg, które zrobili w Bernardzie po przywiezieniu Trusia. Stwierdziła, że wg niej wycinanie główki kości udowej przy takim urazie jak tam widać było niepotrzebne. Zaniepokoił ją obrzęk operowanego bioderka (mnie zresztą też to martwi

), kazała zrobić prześwietlenie. Już gadałam z dr-em Korzeniowskim, jesteśmy umówieni na rtg do Czterech Łap na piątek.
Po trzecie: Truś może (ale nie musi) mieć pp. Taaa...

Na szczęście nie ma wymiotów, a kupa (którą zrobił Ewie prosto pod nos, na ligninę, którą przytomnie podłożyła) nie ma charakterystycznego dla tej choroby zapachu. Są w niej natomiast "cusie", które mogą być albo kawałkami robali opuszczającymi przewód pokarmowy po wczorajszym odrobaczaniu albo takie złogi z jelit jak przy pp. Dostał baterię leków i kroplówkę do domu, którą mamy mu podać 2 razy. Jutro powtórka.
Po czwarte: Truś ma być zdrowy i sprawny. Innej opcji nie ma.