Noc była ciężka. Tzn. w pewnym momencie. Bambosz najpierw miał takie objawy jakby go coś bolało. Podałam mu pyralginę domięśniowo (mam ją od weta, więc mogę dawać w razie potrzeby). Bambosz sporo się napił, a potem dużo zwymiotował, z krwią

. Po wymiotach i zastrzyku zrobił się spokojny. Dzwoniłam na nocny dyżur, dyżurny nie chciał podejmować żadnych decyzji, odesłał na rano do naszego.
Bambosz rano spokojny, wygląda właściwie normalnie tylko strasznie słaby. On nie chodzi dlatego, że wrócił paraliż, tylko że nie ma sił. Bo powolutku z pokoju do pokoju przechodzi.
Byłam u weta. Powiedział, że wymioty mogą być także skutkiem leków, np. sterydów. Dostałam dla niego środek przeciwwymiotny. Z wetem będziemy w kontakcie bieżącym, pracuję na szczęście tylko 4 godziny. Zależnie od tego co się będzie działo, podejmiemy odpowiednie decyzje. Jeżeli będzie żle, wet ma nocny dyżur w tym tygodniu i przyjedzie wieczorem do nas

. Jestem już na to psychicznie przygotowana.
Za chwilę wkleję zdjęcie Bambosza sprzed dwóch godzin. Nie jest szokujące.