no to tak:
któregoś ranka obudziłam się dość wcześnie w związku z przypływem czułości ze strony Ignasia, który lizał mnie po policzkach, mruczał jakby mu ktoś mikrofon dał do połknięcia, a ostatecznie próbował spać na mej wyrwanej z ramion morfeusza głowie, jako że zaczęłam go ignorować
oczywiście nienaumyślnie, próbowałam najpierw nawiązać z nim kontakt

[dobry kotecek dobry, kochany kotecek... mlask mlask chrrr... (liźnięcie policzka) eeeee kochany kotecek tak! kto jest mamusi koteckiem? kto jest?? Ignasiulek? kochany Ignasiulek... kochan....chrrrr..... (baranek) yyy tak tak kochany, mamusia kocha kotecka, dobry kotecek, dooo.....cchhhrrrrr.... chrrrrr..... chrrrr....... ZGON]
i tak ten zgon trwał i trwał, i trwaaaał

, po czym obudziłam się i od razu wlazła na mnie Zośka, traktorząca i domagająca się głaskania
to ją wygłaskałam, wytarmosiłam i wstałam, a wstawaniu towarzyszyła Zosia ocierająca się o moje ledwo żywe nogi
oczywiście przez cały ten poranek cieszyłam się, że kotecki mnie kochają, że okazują czułość i zainteresowanie
o naiwności
domyślacie się zapewne, że wszystko zakończyło się w chwili, kiedy wsypałam żarełko do - co się okazało? - pustych misek
tego samego dnia
Zośka pałaszowała chrupki na parapecie
Ignaś wyczaił, że je, a on nie (zeżarł już własną osobistą porcję), to stanął na łóżku i hajda hipnotyzować zosine chrupki, żeby któryś jej zleciał (preferowana droga - prosto do jego pysia) i w końcu faktycznie zleciał, na podłogę
Zośka jak Zośka - obibok do potęgi - ociągała się z zejściem na dół, jednakowoż wizja utraty AŻ JEDNEGO CHRUPKA uniemożliwiała jej jedzenie w spokoju dziesiątek pozostałych, więc w końcu zwlokła się na łóżko, a z łóżka na podłogę i... I JAKI WIDOK ZASTAŁY JEJ CUDOWNEJ URODY OCZĘTA?? (podejrzewam, że widziała to wszystko w zwolnionym tempie, co by było bardziej dramaturgicznie)
zastały mianowicie widok Ignasia chwytającego jej chrupka i uciekającego z nim na łóżko
Ignaś swoją drogą tak się przejął tą przygodą, że usiłując się do niego zbliżyć zostałam ofukana - myślał zapewne, że chcę mu zabrać zdobycz
wtedy Zośka, wściekła że zrobiono ją w balona, wyściubiła głowę zza łóżka z łapą w gotowości, pacnęła Ignasia parę razy (wyraźnie z rozmysłem) i schowała się spowrotem
żeby o jednego małego chrupka...takie sceny
albo wczoraj
siedziałam sobie w fotelu, koło mnie siedziała moja mama
nagle ni stąd ni zowąd Zośka wskoczyła do niej na mizianie
ja...cóż.... należę zdecydowanie do matek ZAZDROSNYCH, ZABORCZYCH i - co staram się ukrywać

- pieklących się w środku widząc, że ich latorośl idzie się miziać do kogoś innego
więc co..siedzą sobie, siedzę, uśmiecham się sztucznie, spoglądam na boki udając, że sytuacja ta NIE doprowadza mnie do rozpaczy
i cóż wtedy Zosia zrobiła??
HĘĘĘĘĘĘ???
KTO ZGADNIE???
..........OTÓŻ TAK!
wlazła na mizianie do mnie
moja Zosiulka kochana atitititititi
dziś też przyszła na głaski iiiiii parę razy otarła się bródką o moje ramię
(dodam, że miała pełną michę

)
wracając jeszcze do Ignasia
wczoraj leżałam i jadłam kiełbachę, koło mnie leżał kotecek, a na podłodze pies
pies - nieprzerwanie nienażarty - bez (nomen omen) przerwy prosił o kawałek kiełbasy i za każdym razem ją dostawał, bacznie obserwowany przez kotecka
i wtem
patrzę
a kotecek
siedzi na łóżku
na dwóch łapach
i prosi
jesuuuuu
Ignaś jest psem