ja mogę malować, gładzić, szlifować i tynkować !!
Bardzo chętnie przebiorę się w ciuszki - ostatnio często używane i do boju !!
Sama zabrałabym chętnie te cudaki wiejskie do siebie, ale się mój TŻ dowiedział o tymczasach i mam przewalone (cześć kochanie, jak tam na wewczasach?

)
LOLA nie będzie chyba kotem domowym. Trzymam ją jeszcze chwilę, ale ona nie wiem nawet czy sika albo kupkuje, może jak jestem w pracy...
Nadal się nie rusza... udaje martwą. Jak jej podstawię pod nos i zniknę to zje.
Z łazienki ucieka (nie mogę jej zamknąć całkiem, bo nie mam otworów wentylacyjnych w drzwiach jeszcze i by się udusiła)
W nocy przychodzi do sypialni i siada na biurku lub oknie, gapi się w przestrzeń. Czasem popiskuje.
Gdy podnoszę głowę - znika...
Płakać mi się chce, bo nie wiem czy jej nie męczę, a na Wenecji ani Drozdowie jej nie chcą ani inne koty (biją ją)
Dobrze się za to Lola czuje w towarzystwie kotów, przede wszystkim smarkatej Kaśki
Nora lepiej.
Oddycha swobodniej troszkę.
Usiadłam na niej, przycisnęłam ręcznikiem , zatkałam sobie uszy i wbiłam igłę w karczek - linkospectin - czy jakoś- ponoć piecze i strasznie płakała a ja razem z nią.
Jeszcze 5 zastrzyków i kontrola.
Hugo i Hana mają jeszcze tydzień czekać na drugie odrobaczenie.
\Nie mam pojęcia czy dr W. zaszczepił albo chociaż odrobaczył Lolę.
Książeczki mu się skończyły...