kya pisze:Oby tylko kota dala sie zlapac .wyrzuty sumienia zostaw sobie na pozniej;)
Kocurek
Jajka wymacałam mu z ulgą - bo bałam sie ze to dziewczynka i trzeba będzie łowic - jak jeszcze był mały

Późną jesienią 2007 matka dwóch maluszków z przystanku przepadła a one sierotki spały tak jak naleśniki jeden na drugim na jakimś kawałku styropianu. Jedem był cały czarny drugi miał piękne białe dodatki - wąsy, brzuszek, skarpetki i na nosku. Ten cały czarny miał gigantyczny katar w połączeniu z kaszlem cała zimę faszerowałam go tabletkami - jak porcje narkotyku rozgniatałąm w domu na proch i w specjalnie spreparowanych woreczkach niosłam na przystanek zeby wymieszac z saszetka codziennie porcyjke

Zrobiłam im domek ze styropianu i kartonu (mój pierwszy - daleko mu było jeszcze do doskonałości; ostatnio udało mi sie zbudować piętrową wille z 2 pokojami i przedpokojem

). W nocy wrzucałam im ten domek - wtedy jeszcze na terenie parkingu strzeżonego miały taki rozkoszny kącik do którego nikt i nic nie dochodziło poza kotami. Ależ miałam satysfakcję obserwując potem jak sie maluchy kokoszą w tym domku
Bracia byli nierozłączni - do lata 2008. Wtedy zniknął ten od kataru (wyzdrowiał ale jedno oczko niestety było niesprawne). Został tylko elegancik. Było mi go strasznie szkoda zastanawiałam sie jak przetrwa zimę - bo poprzednią zawsze byl z bratem razem raźniej i cieplej. Ale zbliżył sie z tą pręgowaną kotką - wszedzie razem chodzą.
Jejku nie chcialabym go stracic, naprawdę. On jest taki kochany - uwielbia mizianie, tak mądrze mu z oczu patrzy... On jest taki "mój", zawsze go faworyzowałam. Chociaż oczywiscie nigdy nie odmówiłam miziania i innym

Ale dola niego zawsze były super kąski i to jego tak naprawdę zawsze wypatruję na przystanku...