Nawilżacz działa, inhaluję Rózika kilka razy dziennie. Mam wrażenie, że to odrobinę pomaga (chociaż może to tylko moje życzeniowe myślenie).
Rózik wciąż się do mnie przykleja, tuli i próbuje mruczeć, mimo zapchanego noska (w efekcie poddusza się, ale nie daje sobie wytłumaczyć, żeby nie mruczeć). Kiedy jestem w domu chodzę cały czas z kotem na rękach, siedzę z kotem na kolanach. Szkoda, że urlop mam dopiero od następnego tygodnia...
Dziś rano Rózik rzucił się na jedzenie jak szalony. Jadł chrupki, bardzo gwałtownie i nerwowo. Nie cieszy mnie to, bo to zachowanie nie było normalne
Nie mogę się doczekać reszty wyników.
Jeżeli potwierdzi się to cholerne zespolenie, jedyną szansą dla Rózika jest drakońska dieta. Operacja na razie nie wchodzi w grę, chyba, że udałoby się go na tej diecie podtuczyć
na tyle, że kwalifikowałby się do narkozy...