Dziś w schronie rozgrywały się sceny jak z filmów szpiegowskich (ja byłem Bondem a Beata Dziewczyną Bonda

) Ale od początku.
Zaczęło się niewinnie od oczyszczenia z chwastów drugiego wybiegu dużej kociarni. Niestety padający deszcz przeszkodził w skoszeniu trawska. Razem z Joanną zajęliśmy się kotami. Najpierw Major, potem Rysiek z Kawkiem (tak, tak, Kawka okazała się facetem), potem znowu Major, Żbiku, Żbiku, potem Żbiku i Żbiku. Gdy przyszła Beata, do grona zainteresowanych dołączyło Sreberko, Malinka, Żbiku, Żbiku, Żbiku i Żbiku. Odłowiliśmy też Bukę, bo bardzo niefajnie wygląda jej paszcza - powędrowała do izolatki, jutro będzie badana. Czyli dzień jak każdy inny. Nic nie zapowiadało gwałtownego zwrotu akcji, który miała nastąpić. Z braku zajęcia (do odjazdu kolejki została ponad godzina) postanawiamymy złapać Pimpka i pozbawić go posklejanej sierści na dupsku. Przygotowujemy maszynkę, izolatkę, koc do zawinięcia kotu głowy oraz kontener. Pimpek dość szybko odnajduje się na wybiegu, siedzi jak zawsze pod paletami. Dostawiamy kontener, zabezpieczamy wszystkie drogi ucieczki i... kot z lekką pomocą wchodzi do kontenera. Niestety w czasie zamykania kontenera Pimpek wyrywa się z opresji i jak gdyby nigdy nic... wskakuje na ogrodzenie wybiegu a potem na dach kociarni. Patrzymy na ten jego popis jak zamurowani

Uciekł nam kot! Pędzimy na drugą stronę kociarni - nie ma go! Na podwórku też. Włażę na dach - tu też nie. Naszą uwagę zwraca pies na dużym wybiegu obok budynku kociarni - oszczekuje "coś" w krzakach. Dodam, że jest to pies, który ma już na sumieniu kilka kocich istnień oraz jedną kozę

Włazimy na wybieg psów i widzimy Pimpka, podchodzimy bliżej i Pimpek pryska po ogrodzeniu, wskakuje znowu na dach kociarni i znika nam sprzed oczu. To koniec, nie ma go... Zrezygnowani wracamy rozglądając się na boki. I kogo nagle widzimy?

Na dachu kociarni siedzi Kawek

Widocznie podpatrzył Pimpka i też postanowił "wyskoczyć na miasto". Powstaje błyskotliwy plan okrążenia Kawka i sprowadzenia go na wybieg. Razem z Beatą włazimy na drewniany, trzeszczący dach kociarni i (jak w filmach z Bondem) ruszamy w brawurowy pościg za Kawkiem. Kawek oczywiście kiwa nas jak chce i ucieka w przeciwnym od zamierzonego przez nas kierunku. Na szczęście zeskakuje na drugi wybieg. Ufff... Drugi wybieg otoczony jest blachą, a nie siatką i raczej nie ma szans by z niego uciec. Potem już tylko pozostaje nam zagonić go do kociarni i już bez żadnego problemu złapać i zanieść do izolatki.
Załamani ucieczką Pimpka, idziemy opowiedzieć o wszystkim kierowniczce schronu. Ta z niedowierzaniem idzie z nami obejrzeć miejsce zdarzenia. Po Pimpku ani śladu

Spotykamy się z Panią Haliną, szefową schronu i radzimy co zrobić. Kawek do izolatki, a dla Pimpka drabinka, po której będzie mógł wrócić na wybieg - liczymy, że wróci do miejsca, które zna i w którym dostaje jeść. Gdy wszystko jest już zrobione i zbieramy się do wyjścia przypominamy sobie o zrobieniu porządku z budą dla kotów. Wchodzimy na wybieg, zaglądamy za paletę i ...

kogo widzimy

PIMPEK!!! Wrócił! Sam, bez niczyjej pomocy! czyli "wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej". I tym optymistycznym akcentem zakończyliśmy dzisiejszą wizytę w schronie...
