Byliśmy dziś z Iskrą w schronie. Z pewnych powodów Iskra zajęła się tylko Regisem, ja zaś głównie Kawką. Ale znalazła się też chwila dla:
- Ryśka, który wrócił z izolatki do dużej kociarni i stał się jakby bardziej proludzki - namiauczał na nas przez siatkę

Z chęcią zjadł dziś wołowinę.
- Majora, który był dziś trochę nie w sosie, może przez ten upał? Nie miał ochoty na na mięso, ale trochę pobawił się patykiem.
- Sreberka - napchał się wołowiną, ale należy mu się, bo jest największym chudzielcem w Milanówku.
- Malinki, która znudzona czajeniem się postanowiła zjeść przy mnie obiad. Potem zostałem obwąchany

, choć bardzo ostrożnie. To chyba pierwszy taki przypadek interakcji z Malinką.
- Buki, która dziś nie chciała być głaskana
- Efeza, który najadł się mięsa i prawie dał się dotknąć
- Kropka, który zapędził się w kozi róg, czyli pod grzejnik, i został pogłaskany, wbrew woli oczywiście. Nie był jednak tak agresywny jak Kiler. Bardziej zdziwiony. Syknął dwa razy, a potem zdzielił mnie łapą, ale bez pazurów. Za to tak solidnie, że mam guza na nadgarstku
- Pimpkowi, który siedząc pod paletami pozwala się dotykać przez szpary. Trzeba to chyba wykorzystać i ogolić mu posklejaną sierść
- no i Żbikowi, któremu trudno jest nie poświęcić uwagi
