Schiri nie pozwoliła nam spać prawie całą noc... jak nie biegała po całym mieszkaniu, to głośno domagała się miziania

jak już była miziana, to to dawała mega głośny mruczący koncert

nie da się jej wyłączyć...
słodziuchne...
Dzisiaj wszyyystko robiłyśmy razem... jedzonko, sprzątanie kuwety, rozpakowywanie zakupów, pranie, sprzątanie, czytanie, nadrabianie mailowych zaległości, relaks...
Baaardzo się zmęczyła ganianiem za swoją piłeczką, więc popołudnie spędziła na parapecie słodko odpoczywając...
Troszkę atakuje, ale rozumiem, że chce się bawić. Jedyną rzeczą, która mnie martwi, jest to, że rzuca się na nogi, kiedy się obok niej przechodzi, a to naprawdę nie jest zabawne... Mam nadzieję, że ciągłe powtarzanie "nie wolno" w końcu odniesie skutek...
A tak było wczoraj...
Nawet Schiri wie, że przy Nim jest najlepiej na świecie...