Mruczeńka była w schronisku, nie ma tam Szylci
Wywiesiłam ogłoszenie w znajomym sklepie zoologicznym przy ulicy Stysia (to kawałek dalej od pl. Srebrnego, ale tam zaopatruje się większość zazwierzęconych mieszkańców z okolicy Grabiszyńskiej). Mówiłam też o sprawie naszemu wetowi, który przyjmuje koło tego sklepu, na razie nikt do niego nie przychodził z Szylcią, ale widział zdjęcia i jak coś, to da znać.
Zasugerował, żeby szukać po okolicznych piwnicach. Jeżeli wyskoczyła tylko z trzeciego piętra, to mogła się mocno poturbować (wyższe piętro byłoby pod tym względem "bezpieczniejsze") i wet przypuszcza, że tak się stało. Poobijana raczej schowała się w jakieś ciche, ustronne miejsce. Jeżeli jeszcze nie wyszła po pożywienie, to pewnie zrobi to w najbliższym czasie i wtedy karmicielki to dobre źródło informacji.
Raczej niemożliwe, żeby przebyła ogromną odległość na raz, ale nawet jak codziennie szła tylko mały kawałek, to może być daleko
