oj ,fakt mogła by być troszkę lżejsza
ale za to ile ja mam martwych przedmiotów do miziania
drugi dzień zasuwam cały dzień z minimalną przerwą....wczoraj juz myśłałam że nie dam rady ,dziś troszkę mi się w głowie kołuje ale wiem ze powinnam dać radę.
ugotowałam sobie na szybkiego pyzy ,tak mi się cos ciepłego zachciało ...mi która nie jada gotowanego
w domu syf nad syfy ,w sobotę mam wolne to nadrobię...
mam następne koty do zaopiekowania
pokonuje własne słabości ,jeżdzę windą ...na 14 piętro i przed sobą mam niesamowitą panoramę ,tylko nie mogę za często głowy podnosić bo mogę sobie nabrudzic
może się coś zmieni ,może będę miała własne biureczko ...może.....
Sreberko coraz lepiej ,je sam ,miałam go zabrać w sobotę z lecznicy i doleczać w domu ,z braku funduszy tz. skończyły mi się talony ,a dużo dopłacić ja nie mogę
ale wygląda na to ze jeszcze tydzień do całkowitego wyzdrowienia zostanie w lecznicy...
jopopek nadal u mnie ,zero chętnych na czarnego chudzielca...coś zaczęło oczko mu się paprzeć,ale bryka ,je więc narazie tylko kropelki.
Byle do soboty.
dzięki kochani za odwiedziny i ciepłe słowa.