Wczoraj przyszła sąsiadka i Daszek (ten zdrajca

)wpakował się jej na kolana i tradycyjnie obslinił, zbarankował i wymruczał ! Jaś też siedział w bliskiej okolicy! Odważni i dzielni rezydenci pochowali sie ,jeno Wojtek mignął. Biedna kobiecina nie mogła sie doliczyć ile zwierza sie snuje po apartamencie

Ale podpadła mi (a miała koty i podobno lubi

) bo stwierdziła,że Daszek "źle pachnie"

i ja zamoczył.Ze zdziwieniem stwierdziła,że wymieniony apartament nie jedzie kotami

Z radoscia pożegnałam sąsiadke a Daszkowi zrobiłam pogadanke co by do byle kogo nie lazł

.
(o CzekoladowymCosiu nic nie wiem, bury przybłeda (do ciężkiej cholery)okazał sie miziakiem.Coś mi sie wydaje ,że państwo lokum mu wymówili!)