Moja mama jest sceptycznie nastawiona do tego wszystkiego.
Nie wieży w cudowne ozdrowienie i życie poza grobowe

Ja, jednak powoli wymiękam, ale jakoś podołam.
Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy
Never pisze:Moniko, dzwoniłam do Garncarza.....
Powiedział że kojarzy Twoje maile, ale nie leczy przez net. Potwierdził gotowość przyjęcia małego dzisiaj - przyjmuje do 20, przyjmie go w przerwach między pacjentami.
On musi te oczy zobaczyć. Powiedizał, że amputacja jest ostatecznością, proszę daj kotu szansę. Jeśli okaże się że mozna go leczyć wezmę go do siebie i zajme się nim, moge tez przyjeżdzac do Ciebie i robić zastrzyki żebyś ni musiała jeżdzić na Zytnią, daj małemu sznasę, porszę! Ja mogę wszystko rzucić i podjechać z Tobą do Garncarza. uratowałaś małemu życie, pozwól mi uratować jego oczy, taka operacja to obciążenie dla małego, spróbujmy - nic nie będzie Cię to kosztowało...
galla pisze:Ech, przykre to.
Co gorsza - z pełnym błogosławieństwem wetów niebędących specjalistami w tym zakresieI to mnie właśnie przeraża - że weci odradzają wizytę u okulisty. Boją się, że im pacjent ucieknie ze stołu przez to, czy jak?
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 6 gości