chyba zacznę bać się weekendów
Moje łazienkowe myszaki były w bardzo dobrej formie, jadły jak wściekłe, rozrabiały, jedynie kupki miały takie nie bardzo, nie biegunka ale luźniejsze niż normalne. Miała pomóc smecta, siemie lniane. W piątek już uparłam się, że to nic nie pomaga, żeby dostały w końcu antybiotyk, bo kupki są częstsze. Dostały, wczoraj Flora z Evą nie chciały już jeść więc rano znowu antybiotyk, kroplówka z catosalem, dokarmianie convem, wieczorem dyżurem w Krakvecie zakończyłyśmy z Asmiszką jej 18-stkę. Dr Orzeł podejrzewał, że one wprost były przekarmione stąd te problemy, temp. w normie, zero odwodnienia tylko smutne. Rano znowu Krakvet i już kroplówka z catosalem i lydium. Florka z godziny na godzinę marniała mi w oczach a potem już tylko patrzyła na mnie i bezgłośnie miauczała, zaczęła odchodzić. Mówiłam, żeby się nie bała, bo jestem przy niej a ona tak patrzyła na mnie tymi maleńkimi oczkami ...

Chciałam z nią jeszcze zdążyć do Myślenic ale umarła mi na rękach

niestety, to wszystko było na oczach mojej Moniki, która dzisiaj jechała na wczasy ale dopiero po południu Robert miał ją zawieźć
Pojechaliśmy do Theriosa z pozostałymi, bo Asmiszka też dziś wyjechała na wczasy i maluchy byłyby same prawie cały dzień. Mam nadzieję, że wyjdą z tego.
Szlag by to, kur.., trafił! Przecież od luźniejszych kup i grzyba na pysiu nie odchodzi się w dwa dni!! Maluchy mają mieć zrobiona morfologię i testy, na białaczkę i profilaktycznie na pp. One dostały też surowicę w tamtą niedzielę w razie gdyby udało mi się jednak coś przywlec mimo tych wszystkich środków zapobiegawczych. Przecież to się nie dzieje naprawdę!
dzwoniła Miuti w międzyczasie, u Oliviera nieźle, pozbierał się chłopak ale oczywiście nadal pozostaje w leczeniu