Bombilla i reszta - PUMCI JUŻ NIE MA

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro lip 01, 2009 14:57

Ech, ja Ci nie mogę doradzić.

Zawsze chciałam się dokocić, ale jak wreszcie w zeszłym roku przekonałam TŻ, że optymalna liczba kotów w domu to 4, a nie 2, to byłam szczęśliwa zaledwie przez tydzień. Do łapkoczynów nie doszło, a spodziewałam się tego, ale za to doszło do ataków padaczkowych mojej Łapki-alergiczki, pewnie pamiętasz. :( I jeszcze mnie vetka FIPem straszyła, specjalne badania krwi robiliśmy. Ja, niestety, juz nie spróbuję, nie mogę uszczęśliwiać żadnego kota kosztem moich rezydentów. :(

[Hm, chiciaz dalej uważam, że 4 to piękna i optymalna liczba! Ech.]

weatherwax

 
Posty: 1844
Od: Pon lip 12, 2004 8:29
Lokalizacja: Chorzów

Post » Czw lip 02, 2009 10:04

No i wczoraj zaliczyłyśmy kolejną wizytę w lecznicy.

Mniejsza o katar - głównym celem naszej wizyty było uszko, które poprzedniego dnia starałam się wyczyścić Otiseptolem. Po tym czyszczeniu dopiero się porobiło :( Kasia bez przerwy potrząsała głową, jakby chciała coś z tego uszka wytrzepać i jakby coś ją w tym uszku swędziało nie do wytrzymania. Oczko z tej strony miała zmrużone na stałe, a uszka nie była w stanie ustawić w pionie. Bałam się, że wpuściłam jej do uszka za dużo tego preparatu (bo oczywiście rzucała się, jak szalona, podczas tego zabiegu) i że dostał się on gdzieś, gdzie nie powinien.
Mój wet jest na urlopie i byłyśmy u nowej, młodej i bardzo fajnej pani doktor Marty Paluch (polecam :!: ) Pani doktor z uwagą wysłuchała mojej całej opowieści (długiej i mrożącej krew w żyłach :lol: ) i następnie dokładnie Kasię wyoglądała i zmierzyła jej temperaturę (Kasia czuła się wyjątkowo poniżona tym zabiegiem :lol: ). W uszach nie było widać nic podejrzanego, ale obydwa zostały przepłukane chyba ze trzy razy różnymi środkami, a następnie solidnie wytarte. W lewym uszku nie było dosłownie nic, a z prawego, tego wytrząsanego, udało się wydobyć dwa maciupeńkie okruszki zaschniętej wydzieliny (wymiary 1 mm x 2 mm). Po tym wszystkim Kasi wyraźnie ulżyło i do wieczora zupełnie przestała potrząsać główką. Wygląda na to, że te przyschnięte ociupinki wydzieliny jakoś dokuczały Kasi od dawna, a po użyciu przeze mnie Otiseptolu odkleiły się, ale niezupełnie i dlatego drażniły wnętrze uszka jeszcze bardziej.
Tak więc od teraz będę czyścić uszka Kasi regularnie, bez względu na protesty, które do tej pory zawsze uwzględniałam :lol:

Kasia dostała jeszcze zastrzyk na podniesienie odporności, który mamy powtórzyć jutro i za całość tych zabiegów zostałam skasowana na 30 PLN - tak więc chyba mogę z czystym sumieniem polecić lecznicę przy Piłsudskiego wszystkim krakowianom :D

EwKo pisze: Widzę, ze prześladuje Cię wizja czwartego kota Nie wiem, czy da się przewidzieć, jak zareagują koty na pojawienie się nowego przybysza. Zobacz moje: maluchy sprawiły, że Tosia nie jest już bezwględna szefową - sama nieraz musi uciekać przed zapedami małolatów, Mela nie jest już tą ostatnią, "dziewczyną do bicia" - że tak powiem, choć to już po kroplach Bacha zaczęło się zmieniać, Kluni jakoś specjalnie to chyba nie obeszło Mimo zakocenia, jest chyba, hmm...lepiej. Z punktu widzenia kociej społeczności w moim M pomieszkującej

kasia86 pisze: Mb, moja Buńcia na każdego nowego kota dostawała szału.
Po kilku dnia takich fochów robiła sie bardzo opiekuńczą kotką.

W żadnym wypadku nie namawiam Cię siłowo do brania kotka, ale myślę, że maluszek rozruszałby Twoje panny.

weatherwax pisze: Zawsze chciałam się dokocić, ale jak wreszcie w zeszłym roku przekonałam TŻ, że optymalna liczba kotów w domu to 4, a nie 2, to byłam szczęśliwa zaledwie przez tydzień. Do łapkoczynów nie doszło, a spodziewałam się tego, ale za to doszło do ataków padaczkowych mojej Łapki-alergiczki, pewnie pamiętasz. I jeszcze mnie vetka FIPem straszyła, specjalne badania krwi robiliśmy. Ja, niestety, juz nie spróbuję, nie mogę uszczęśliwiać żadnego kota kosztem moich rezydentów.

[Hm, chiciaz dalej uważam, że 4 to piękna i optymalna liczba! Ech.]


No więc największym problemem jest to, że nie da się przewidzieć skutków dokocenia :( A przy tylu "trudnych" kotach, jak moje dziewczyny, może być znowu akurat tak ciężko, jak było w przypadku Bisi, a nie tak dobrze i korzystnie, jak było z Mrusią. Dodatkowo czas płynie i wszystkie one są starsze niż wtedy przy Mrusi, a nawet przy Bisi. W lipcu Bisia kończy 12 lat, Kasia ma co najmniej 10, a Kropcia na pewno 8, albo i więcej. Siły fizyczne mimo wszystko osłabiają się z wiekiem, a psychika Kasi wcale się nie poprawia. Do dzisiaj mam w uszach rozpaczliwy krzyk Kasi, gdy dawno temu Bisia chciała ją bić w kuwecie, a Kasia nie miała jak uciec :( No i to, jak Kasia siusiała pod siebie ze strachu prze Bisią :( Nie chciałabym urządzić jej czegoś takiego jeszcze raz.
Poza tym, przy Bisi byłam wielką optymistką: z góry założyłam, że jest niemożliwe, żeby trafił mi się drugi kot z alergią pokamową (Mrusia od większości karm dostawała zapalenia jelit, a nie chciała jeść nic innego poza suchymi karmami). Tymczasem Bisia okazała się uczulona na gluten kukurydziany. I trzeba było pół roku, żeby dojść do tego, co jej właściciwie szkodzi. A przez ten cały czas z biednego kociska prawie się lało, a ile się nasprzątałam - bo ona w to właziła w kuwecie i w ogródku i potem roznosiła po podłodze i meblach. Non stop zmywałam rozsmarowane wszędzie kupki i szorowałam łapki Bisi :( A jak trudno było znaleźć karmy, które nie szkodziłyby ani Bisi ani Mrusi :!:
Jednak wtedy nie było to aż takim problemem, bo siedzialam w domu, a teraz nie ma mnie co najmniej 9 godzin dziennie :( Z tego także powodu nie mogłabym adoptować małego kotka - nie mógłby tak przebywać zupełnie bez żadnej opieki przez tyle godzin. Dodatkowo nie mógłby wychodzić do ogródka, bo ogródek jest zabezpieczony tylko przed ucieczką dużych, korpulentnych kotów :lol:
No i sprawa mojego wieku. Nie piszę tu o tym, bo to wątek koci, ale ja już jestem w takim wieku, że nie chciałabym kiedyś zostawić po sobie osieroconych kotów. To straszny los dla nich :( Jakkolwiek oczywiście też nie mam gwarancji, że przeżyję wszystkie moje koty. A że w ciągu ostatniego roku u nas w pracy rozstało się z tym światem mnóstwo osób +/- w moim wieku, to postanowiłam w najbliższym czasie sporządzić testament u notariusza, aby zabezpieczyć jakoś moje koty na wszelki wypadek :D
No i finanse - za parę lat mogę nie podołać sytuacji, gdy kilka kotów rozchoruje się na raz.

Tyle tylko, że gdy czytam na forum o tych wszystkich nieszczęśliwych kotach, potrzebujących pomocy, to nie wystarcza mi świadomość, że mam jednego wirtualnego podopiecznego i że wspieram trochę finansowo, w miarę możności, jeden z azyli. Tak więc, wciąż się zastanawiam i czekam, że może jakieś zrządzenie losu zadecyduje za mnie, co robić :wink: Tak czasem bywa, że nieoczekiwanie zdarza się coś, co zmusza człowieka do podjęcia konkretnych działań.

anna09 pisze: Jak dziewczynki znoszą te upały? Chlopaki upały głównie przesypiają, aby późne popołudnie i wieczór spędzać na balkonach

Jak na razie upały w ogóle nam nie dokuczają, bo nasz budynek jest wykonany w technologii kanadyjskiej, więc się nie nagrzewa. Dodatkowo rolety antywłamaniowe zabezpieczają wnętrze mieszkania przed prażącym słońcem i gdy wracam do domu to koty od razu pędzą do ogródka, żeby się wygrzać na trawce :D

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw lip 02, 2009 10:42

Biedna Kasia i biedna Ty, znowu musiałyście zaliczyć wizytę u weta. No, ale chociaż teraz Kasia cieszy się komortem czystych uszek, a Ty postanowiłaś je regularnie czyścić :D Ja swoim chłopakom też regularnie czyszcze, nawet jeśli wydają się być czyste. Oczywiście po tym zabiegu mnie nie lubią, ale na szczęście szybko im przechodzi :wink:

Życzymy Wam miłego upalnego popołudnia :D Chłopcy przesyłają dziewczynkom uściski i całusy :D
Baksiu ['] 17.01.2010, Ginuś ['] 14.01.2019.
Bardzo za Wami tęsknię i czekam na tę chwilę, kiedy się znów spotkamy po drugiej stronie...

anna09

Avatar użytkownika
 
Posty: 3983
Od: Pon maja 28, 2007 11:37
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt lip 03, 2009 7:50

Uszko już dobrze u Kasi?
Obrazek Obrazek

Kłamstwo jest jedyną ucieczką słabych. Stendhal
Wątek Łopatą i do piachu ku przestrodze o zaufaniu i podłości ludzkiej bez granic, ale i szczęśliwym zakończeniu :) :) :)
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1& ... &start=960

Anna61

 
Posty: 40426
Od: Nie lis 25, 2007 20:27
Lokalizacja: Pabianice

Post » Pt lip 03, 2009 8:11

kasia86 pisze:Uszko już dobrze u Kasi?

Uszko już całkiem dobrze :D

I od teraz będę czyścić jej te uszka regularnie, mimo, że wydzieliny jest niewiele. Jednak, jak sie okazało, nawet niewielka ilość wydzieliny może być niebiezpieczna.
Ten Otiseptol jest bardzo dobry, bo tylko on rozpuścił tę zaschniętą wydzielinkę. Inne środki tak nie działały.
Sądzę, że gdybym okazała więcej zdecydowania, to sama wyczyściłabym to uszko, bez pomocy weta. Ale Kasia tak szalała, że wolałam, żeby fachowiec sprawdził, co się w tym uszku dzieje.

Dzisiaj jedziemy na drugi zastrzyk "odpornościowy". Niestety katar trwa nadal :( Poproszę więc weta, żeby zastanowił się nad jakimś antybiotykiem, bo to trwa już na tyle długo, że mogła rozwinąć się infekcja bakteryjna.

A tak na marginesie: ta nowa pani wet radziła mi, żeby robić Kasi inhalacje :roll:
Cóż, ona nigdy nie widziała Kasi w akcji :lol: , więc nawet z nią nie dyskutowałam. Próba zrobienia Kasi inhalacji skończyłaby się naszym wspólnym poparzeniem wrzątkiem, moimi ranami kłutymi i szarpanymi i zawałem Kasi :lol:

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt lip 03, 2009 8:19

Ten Otiseptol to ja robię tak,- wciskam trochę do ucha i tak palcami je zamykając jak gdyby targam za uszko, żeby się dobrze wszędzie rozprowadziło. Najlepiej to jeszcze trochę odczekać, żeby namiękło.
Wet mi tak pokazał i tak robię.
A tak jak piszesz, że lepiej sprawdzić, bo nie wiadomo co tam w tym uszku siedzi.Tak jak u mojej Molisi nowotwór. :(
Obrazek Obrazek

Kłamstwo jest jedyną ucieczką słabych. Stendhal
Wątek Łopatą i do piachu ku przestrodze o zaufaniu i podłości ludzkiej bez granic, ale i szczęśliwym zakończeniu :) :) :)
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1& ... &start=960

Anna61

 
Posty: 40426
Od: Nie lis 25, 2007 20:27
Lokalizacja: Pabianice

Post » Pt lip 03, 2009 10:12

kasia86 pisze:Ten Otiseptol to ja robię tak,- wciskam trochę do ucha i tak palcami je zamykając jak gdyby targam za uszko, żeby się dobrze wszędzie rozprowadziło. Najlepiej to jeszcze trochę odczekać, żeby namiękło.

Ja robię to tak samo.

Tylko z tym odczekaniem w przypadku Kasi jest raczej kiepsko :lol:

Kasia podczas takiego zabiegu wrzeszczy, rzuca się, wyrywa się we wszystkich kierunkach, żeby uciec i stara się możliwie najsilniej wymachiwać główką, żeby wytrząsnąć to "coś" z uszka :lol:

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt lip 03, 2009 10:34

mb pisze:Tylko z tym odczekaniem w przypadku Kasi jest raczej kiepsko :lol:

Kasia podczas takiego zabiegu wrzeszczy, rzuca się, wyrywa się we wszystkich kierunkach, żeby uciec i stara się możliwie najsilniej wymachiwać główką, żeby wytrząsnąć to "coś" z uszka :lol:

A myślisz, że u nas to jest inaczej? :roll:

U mnie część kotów jest grzeczna, ale większa część stara sie nam wyrwać, bo sobie nie życzą żadnych zabiegów. :lol:
A ta Buńcia największa wścieklica jest. Panicznie się boi tych zabiegów (uszy i obcinanie pazurków) ale to ona tak ma, po tym szpitalu. :(

Czy Twoje panny wyrywają się podczas skracania pazurków?
Obrazek Obrazek

Kłamstwo jest jedyną ucieczką słabych. Stendhal
Wątek Łopatą i do piachu ku przestrodze o zaufaniu i podłości ludzkiej bez granic, ale i szczęśliwym zakończeniu :) :) :)
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1& ... &start=960

Anna61

 
Posty: 40426
Od: Nie lis 25, 2007 20:27
Lokalizacja: Pabianice

Post » Pt lip 03, 2009 10:37

Rany, rany, charakterna dziewczyna z tej Kasi... :lol: :spin2:
Obrazek

grrr...

 
Posty: 15640
Od: Pon paź 09, 2006 19:32
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt lip 03, 2009 10:58

grrr... pisze:Rany, rany, charakterna dziewczyna z tej Kasi... :lol: :spin2:

Bardzo chrakterna, może nawet za bardzo :lol:
Pozostałe dziewczyny także nie są mięczakami :lol:

Dlatego "Słodki filmik" (oglądałam go już wiele razy :D ) to dla mnie film science-fiction :lol:

kasia86 pisze: Czy Twoje panny wyrywają się podczas skracania pazurków?

Kropcia i Bisia tylko dają mi odczuć, że obcinanie pazurków to nie jest to, co lubią :lol:
Natomiast Kasia - jak zwykle: wrzask, miotanie się, wiatrak z łapek i kłapanie zębami :lol:
A następnie stan przedzawałowy - i u niej, i u mnie :lol:

Buni to się nie dziwię. Biedna tyle przeszła, że może mieć dość zabiegów na zawsze.

Ale moja Kasia niestety nie ma żadnego alibi :lol:

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt lip 03, 2009 11:28

Czasem się nam też zdarzają scenki odwrotne: Kichocia liże futerko Zuzi. Ale ona szybko się zniechęca a Zuzi się to bardzo nie podoba (od razu musi sama sobie poprawić). Choć wczoraj widać było, że przez chwilę się zapomniała i z lubością dała wylizać Kichoci chore, bolące gardełko. 8)

Tak normalnie się do siebie nie przytulają, niestety (to poniżej godności Zuzi). Ale jak Zuzia jest bardzo zaspana (i wszystko jej jedno byleby mogła spać dalej :wink: ), to Kichoci czasem udaje się przytulić. Albo też czasem wtedy właśnie dochodzi do takich scenek jak na tym filmiku sci-fi. Miło nam, że nas oglądasz. :D Ja też zawsze w takich chwilach rzucam wszystko i patrzę z rozczuleniem.

Ostatnio panny czują się znacznie lepiej - oprócz pielęgnacji są też wspólne gonitwy i zapasy. Oj, jest na co popatrzeć. :D


A obcinanie pazurków jest zdecydowanie poniżej godności Zuzi. Znacznie lepiej znosi nawet zastrzyki... Nigdy się jeszcze tak nie darła jak wtedy, gdy po raz pierwszy byliśmy u weta i poprosiłam o obcięcie jej pazurków i przy okazji pokazanie mi, jak się to robi... :roll: Od tamtej pory robię to sama w domu, a ci ludzie w poczekali u weta pewnie pomyśleli sobie, że co najmniej obdzieramy Zuzię ze skóry... :wink:
Obrazek

grrr...

 
Posty: 15640
Od: Pon paź 09, 2006 19:32
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt lip 03, 2009 11:35

A teraz trochę o czymś innym - o ludzkiej głupocie :evil:

Jak pewnie wszyscy widzieli na naszych zdjęciach, nasze mieszkanie i ogródek znajdują się w gęsto zaludnionej okolicy.
Mieszkanie na parterze w budynku na przeciwko, którego balkon często widać na zdjęciach, należy do kumpla mojego sąsiada obok.
Kumpel (około 30 lat, żona i pies) bardzo często porozumiewa się z sąsiadem (trzydzieści parę lat, żona, 3 córeczki, pies, dawniej kotka - ta, która wpadła pod samochód) w ten sposób, że wrzeszczą do siebie nawzajem na linii balkon kumpla - ogródek sąsiada. Cóż, co kraj to obyczaj i można się przyzwyczaić. Zresztą energiczni, pełni życia :wink: sąsiedzi, to duży plus, bo dzięki nim okolica automatycznie staje się bezpieczniejsza (jest ich ciągle wszędzie pełno :lol: , więc włamywacze i złodzieje mają mniejsze szanse).

Sąsiad i kumpel porozumiewają się językiem potocznym, używanym powszechnie w Polsce. Np. kumpel wychodzi na balkon i drze się tak: "Paweł, ty pedale, wyłaź, qoorwa, wreszcie z chałupy!" :lol:
Cóż, ja dużo już w życiu widziałam i słyszałam i mnie to nie przeszkadza, tym bardziej, że kotom jest to także obojętne :lol:

Ale wczoraj pod wieczór kumpel przetestował nowy sposób nawiązywania kontaktu z sąsiadem :evil:
Nie wiem, co to było - nigdy nie słyszałam takiego dźwięku - ale strzelał z czegoś, co wydawało taki trzaskający dźwięk, w roletę antywłamaniową sąsiada, jakimiś drobnymi pociskami.
Może to była jakaś niewielka wiatrówka - nie mam pojęcia. Nigdy czegoś takiego nie słyszałam. Kasia i Bisia też pewnie wcześniej tego nie słyszały, bo w ogóle na to nie zareagowały. Natomiast Kropcia, która akurat była w ogródku, wpadła w istną panikę. Jak błyskawica przybiegła do mieszkania i nieprzytomna ze strachu starała się schować gdziekolwiek, mówiąc dokładnie chciała wręcz wcisnąć się w szpary między meblami, a przy każdym wystrzale aż podskakiwała z przerażenia :(
Chyba z 40 minut trwało uspokajanie jej i oczywiście już do nocy musiałam siedzieć przy zamkniętch oknach, bo Kropcia reagowala paniką na jakikolwiek dźwięk.
Nie wiem, czy tak było na pewno, ale jest chyba możliwe, że do Kropci ktoś kiedyś strzelał, bo niby dlaczego tak się tego bała :?: :roll: Może także z takiego powodu Kropcia w ogóle panicznie boi się ludzi :(

Ale palantów to naprawdę nie brakuje na tym świecie :evil:

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt lip 03, 2009 11:42

grrr... pisze:Ostatnio panny czują się znacznie lepiej - oprócz pielęgnacji są też wspólne gonitwy i zapasy. Oj, jest na co popatrzeć. :D

Wszelkie takie widoki są cudowne :love:
Nie wiem, dlaczego mnie Bozia ich poskąpiła :placz:

Tylko raz zdarzylo się, że Kasia budząc się z głebokiego snu, przez pomyłkę chyba, polizała bok Kropci, która leżała obok. Ale momentalnie zamarła w zdumieniu, z wytrzeszczonymi oczami, jakby pomyślała "Kurcze, co właściwie robię?!!! Chyba mi odwaliło!" I z niesmakiem odwróciła się doopskiem do Kropci :lol:

grrr... pisze:A obcinanie pazurków jest zdecydowanie poniżej godności Zuzi. Znacznie lepiej znosi nawet zastrzyki... Nigdy się jeszcze tak nie darła jak wtedy, gdy po raz pierwszy byliśmy u weta i poprosiłam o obcięcie jej pazurków i przy okazji pokazanie mi, jak się to robi... :roll: Od tamtej pory robię to sama w domu, a ci ludzie w poczekali u weta pewnie pomyśleli sobie, że co najmniej obdzieramy Zuzię ze skóry... :wink:

:ryk:
To Zuzia też ma niezły temperament, a wygląda jak trusia :lol:

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt lip 03, 2009 11:59

Do moich kotów strzelali z takiego pistoletu na kulki. Podziurawili mi osłonę na balkonie, znaczy, że musiało mieć to siłę. Kulki znalazłam na balkonie i pod, i zaniosłam do straży miejskiej ze stosowną skargą.

Może też strzelali do Kropci?
Poszukaj kulek w ogrodzie wielkości 3-4 milimetrów. Moje kulki były pomarańczowe.
Może właśnie Kropcia dostała taką kulką?

Nie zazdroszczę ci tego wydzierającego się sąsiada. To jest poprostu wkurzające.
Obrazek Obrazek

Kłamstwo jest jedyną ucieczką słabych. Stendhal
Wątek Łopatą i do piachu ku przestrodze o zaufaniu i podłości ludzkiej bez granic, ale i szczęśliwym zakończeniu :) :) :)
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1& ... &start=960

Anna61

 
Posty: 40426
Od: Nie lis 25, 2007 20:27
Lokalizacja: Pabianice

Post » Pt lip 03, 2009 12:30

mb pisze:
grrr... pisze:A obcinanie pazurków jest zdecydowanie poniżej godności Zuzi. Znacznie lepiej znosi nawet zastrzyki... Nigdy się jeszcze tak nie darła jak wtedy, gdy po raz pierwszy byliśmy u weta i poprosiłam o obcięcie jej pazurków i przy okazji pokazanie mi, jak się to robi... :roll: Od tamtej pory robię to sama w domu, a ci ludzie w poczekali u weta pewnie pomyśleli sobie, że co najmniej obdzieramy Zuzię ze skóry... :wink:

:ryk:
To Zuzia też ma niezły temperament, a wygląda jak trusia :lol:


Ale to tylko przy pazurkach wychodzi. I to jest raczej taka panika niż jakaś agresja. W domu się tak nie drze, na szczęście. Tzn. darła się, jak robiliśmy to tak, jak wet pokazał (w dwie osoby - jedna trzyma kota w powietrzu plecami do siebie, druga obcina). Teraz biorę Kluseczkę między nogi (tzn. klękam nad nią) i obcinam - i tu już nie ma takich problemów. :D Na szczęście jest forum - pełne takich różnych porad. :D

A tak w ogóle, moja Zuzieńka jest taka kochana - nigdy nikogo nie ugryzła ani nie podrapała... :1luvu: I Kichocia też taka jest - łagodna jak baranek. :D
Obrazek

grrr...

 
Posty: 15640
Od: Pon paź 09, 2006 19:32
Lokalizacja: Kraków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Anna2016, crisan, Google [Bot], Nul i 25 gości