Zadzwoniłam przed chwilą, mówią że jeszcze nie jadła, ciągle chodzi, zwiedza itd.
Wszystko dobrze się zapowiada a mnie jest smutno...
Wiem, wiem, mój dom dla tych kocich bied jest tylko pośrednim przystankiem i powinnam się cieszyć, gdy któryś z nich trafi do dobrego stałego domku i w sumie to się cieszę ale gdzieś tam głęboko we mnie jest smutek. Z czasem to minie ale na początku to jest wręcz ból fizyczny...
Cóż, otrę łzy i ... wszystkiego dobrego Rysiu, moja słodka Malizno... bądź szczęśliwa słodka kotunio ...
Na koniec bardzo, bardzo dziękuję Nov@ za zawiezienie nas do Strzyżowic i z powrotem
