weatherwax pisze:O rany! Współczuję tych strasznych przeżyć i Tobie i Kasi! A czy taki ułamany kieł nie będzie kiedyś wymagał interwencji chirurgicznej? (tfu! tfu! oby nie!).
To naprawdę było okropne. I zupełnie nie do przewidzenia, więc nie można było temu w żaden sposób zapobiec.
A to dziąsło już się ładnie wygoiło, bo w sobotę byłyśmy na powtórce zastrzyków i wet sprawdził, co się z tym dzieje. Mam więc nadzieję, że już nic więcej się w tym miejscu nie porobi.
weatherwax pisze: Moja śp. Pumcia kiedys omal zapaści nie dostała przy próbie wkłucia się w łapę, stalismy przy stole u weta i czekaliśmy az jej przejdzie, a ona leżała i dyszała, okropne to było, byłam przerażona. Choć kotka chyba bardziej.
Kasia też się tak właśnie zachowuje, a ja od razu z nerwów robię się prawie nieprzytomna.
Dziwne jest to, że mniej więcej przed rokiem, podczas ostatniego badania krwi, Kasia była zupełnie spokojna. Trzymałam ją na rękach, a ona tylko przytuliła się do mnie. Nie wiem dlaczego teraz od razu zaczęła się rzucać i gryźć. Inna sprawa, że odkąd nie ma Mrusi, Kasia stała się nerwowa i niespokojna bardziej niż na samym początku, gdy były tylko we dwie z Kropcią. Kropcia też stała się bardziej nerwowa po śmierci Mrusi. Mruśka nie interesowała się Kasią i Kropcią, one też się nią nie zajmowały, a jednak jej obecność w widoczny sposób wpływała na nie wręcz terapeutycznie.
Ja już nawet od pewnego czasu myślałam o przygarnięciu 4-tego kota, żeby rozładować tą nerwową atmosferę. Tylko, że nie mam żadnej gwarancji, że pojawienie się nowego kota da efekt pozytywny. Może być zupełnie przeciwnie. Poza tym teraz kiedy pracuję i codziennie nie ma mnie w domu przez wiele godzin, aklimatyzacja nowego kota może napotkać duże trudności. Wtedy, gdy Bisia trafiła do nas, siedziałam cały czas w domu i mogłam zajmować się kotami bez przerwy.
No i pozostaje jeszcze kwestia finansów - 4 koty to może być coś, czemu mogę nie podołać na dłuższą metę. Przy Bisi był to poryw serca, ale już wtedy różnie bywało. I teraz, nauczona doświadczeniem, boję się zaryzykować, bo byłby to najprawdopodobniej po prostu brak odpowiedzialności z mojej strony.
A tyle jest biednych kotków (mam upatrzonych co najmniej 8

)