Wróciłam z inspekcji powodziowej, na razie spokojnie. Odra taka żółto-gliniasta i pędzi, ale we własnym korycie, równa z łąkami, wały duże, jakby nic....
Nie pada. Tylko tak sino

Ziemia nasiąknięta, zieleń bujna i agresywna.
Bardzo dziękuję za słowa wsparcia, a Hipcia wzruszyła mnie autentycznie prawie do łez.
Chyba nie jest źle, nie słuchałam wiadomości, w nocy ma lać, i jutro ma przyjść, albo właściwie przejść przez Wrocław ta fala z Kłodzka.
Micio nawiał. On jakiś dziwny ostatnio, jak deszcz, to w nogi, zamiast pod kołdrę.
Podejrzewam, że ma za murkiem drugi dom, bo wraca jakoś mało głodny
A może chory?
Słuchajcie, ja nie mam strychu i nic tam nie mogę wynosić gdyby co. Ale równocześnie zdałam sobie sprawę z faktu, że poza kotami to ja nie mam co wynosić, bo ja nic nie mam
Będzie dobrze.
I tak jadąc sobie mostami dojechałam do kuzynostwa w tej samej dzielnicy i posiedziałam na tarasie.
Taki mają ogród
Ohyda
