W tygodniu została adoptowana Daisy.
Maluchów jest ok. 40-tu.
Dzisiaj doszły te:



Czterotygodniowe, niesamodzielne glusie. Tylko jedna szylkrecia troszkę zjadła, reszta nie ma pojęcia jak to robić, pewnie jeszcze dziś rano były przy mamie ... wchodziły w żarcie, w mleko, Krzysio z Anetką nakarmili je trochę strzykawką. Głodne płaczą, brzuchy pękate, może nie mogą zrobić kupki, nie wiem -

Z nowości:
Barnaba - piękny, boi się, syczy, paca przy próbie pogłaskania

Megaszylka - ogromna, przerażona, agresywna, monster



i Oleńka, słodki aniołek, grzeczna, kochana, uosobienie łagoności i delikatności :

Podobno to coś pod okiem to zmiana nowotworowa



Karolinka ma brzydkiego gila, bardzo załzawione oczka, podbiegnięte ropą oczka, ślini się (nie ma na szczęście nadżerek, patrzyliśmy z Krzyśkiem). Już tydzień temu wyglądała jakby łapała infekcję, ale jeszcze miałam nadzieję, że jej się poprawie. Wpakowałam ją do Ozorka, bo szpital pęka w szwach i nie było osobnej klatki.
Nie ma mokrej karmy, takiej w miarę jadalnej dla dzieciaków - skończyły się saszetki kitketa z darów od ludzi, do jedzenia są tylko 400gramowe darlingi



Krzysio poszedł żebrać do pani Agnieszki z biura, dostał michę wielgaśniej gotowanej kury, podrobił to na malutkie kawałeczki, wyszło sporo, kociaste ładnie wcinały. Dostał też 50 zł z puli dobrowolnych wpłat, kupi dzisiaj za to 20 małych gourmetów w Rossmanie i przywiezie jutro. Tak wymyśliliśmy na szybko, bo mógłby np. kupić Bozitę, ale za bardzo dzisiaj po południu nie ma gdzie. Dobre chociaż to.