Dziś pojechałam razem z Agnieszką i Dzidzią.
Prawdą jest to, że kociąt jest tam sporo a i kocic nie brakuje.
Złapałyśmy 6 kociąt. Cztery piękne z dłuższa sierścią, więc chyba szybko domki znajdą.
Wzięłyśmy też dwa chore. Zwłaszcza jeden bardzo chory.
W pyszczku same nadżerki, słaby i łapka opuchnięta, chyba złamana.
Wetka zastanawiała się nad uśpieniem, ale daliśmy mu szansę.
Udało nam się też uzyskac obietnicę darmowej sterylki dla 3 kocic.
Jednak kotek jest tam bardzo dużo. Nie wiem co z pozostałymi.

Pracownicy pabu nie robią im krzywdy, ale też w żaden sposób nie pomogą.
Kociaki umierają na koci katar, niektóre porywają lisy, bo las za ogrodzeniem.

Podobno zdarza się, że ktoś przyjeżdza i wyrzuca domowego kota.
Taki kot ginie, bo dzikie stado nie przyjmuje go, a lisy nie próżnują.
Są tam tez piękne dorosłe koty.
Cała biała kociczka, prawie cała czarna długowłosa, miziasta koteczka.
Nie możemy wziąśc ich na szukanie domu, bo jesteśmy zapchane kociakami.
6 złapanych kociaków wzięła Dzidzia, pewnie założy im wątek.
W zasadzie wszystko rozbija się o kasę. Nie mamy pieniędzy aby sterylizowac za własne pieniądze.
Nawet bazarki muszę wystawia na utrzymanie moich 20 tymczasów, o sterylkach nie ma mowy.
Takich kociąt bezpośrednio z lasu pewnie nikt nie będzie chciał, a nie mamy DT.
