Przyjaźń między rezydentem a nowym kotem - jak długo czekać

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon maja 25, 2009 14:51

U mnie jest trochę "inaczej". To znaczy, że ..[podam przykład z życia wzięty].
Mieliśmy koty dorosłe i małe (wiek ok.4-5miesięcy). Były 3 kuwety, 1 miseczka z jedzeniem (to znaczy 1 z żeradełkiem mokrym, 1 z suchym i jedna z wodą). Żyły sobie spokojnie, aż siostra Kasia (też na miau.pl) przywiozła do mnie kota Kacpra (wiek ok. 15 lat). Był kotem którego pozbyli się właściciele. Wiadomo jak to w życiu bywa, znaleźli sobie młodszego a tego wek na dwór. Wędrował tak przez 3 domki aż trafił do mnie. Wiadomo jaki to stary kot (rasowy :D ) je, śpi, pobiega po podwórku. Mieliśmy wtedy maluch Puszka, Rudzię, Tosię i to one nie mogły do zaakceptować. Latały tak za nim jak FBI i żyć mu nie dawały. Jak przechodził koło Puszka ten jak zaczął śpiewać i uciekać i tak się na wzajem goniły. Aż się wszystko uspokoiło. Puszek tylko czasami udawał "agenta" a Kacper nie zwracał na nią uwagi. I tak jest zawsze u mnie w domu, koty samie muszą się tolerować.
Ciekawe jak będzie teraz...

Sądzie że koty same muszą się się tolerować.
Obrazek

kotilisek

 
Posty: 676
Od: Pt gru 12, 2008 16:48
Lokalizacja: wieś k/Bydgoszczy

Post » Pon maja 25, 2009 16:25

Najnowsze wieści z mojego "zakacanego" frontu: Nina zachorowała. Ot tak. Nie mogąc sobie poradzić z rzeczywistością popadła w chorobę - a przynajmniej taka jest moja kociopsychoanaliza. Rano zastałam kota zaszytego, nie ruszającego się, nie reagującego (nawet na nowy nabytek) i nie jedzącego. Doświadczenia sprzed 3 miesięcy (śmierć Ivana) uruchomiły we mnie ostre emegrency. Pognałam do weta. I co? Ponad 40 stopni gorączki, poza tym nic. Kocica dostała zastrzyk i po powrocie do domu zjadła i odżyła. Nawet fuknęła raz na Małą. Ale nadal jest nieswoja.
Psychosomatyczne objawy u kota? Boże zmiłuj się...Na to nie byłam przygotowana.

Julia37

 
Posty: 34
Od: Śro kwi 29, 2009 11:27

Post » Pon maja 25, 2009 22:32

Julia37 pisze:Najnowsze wieści z mojego "zakacanego" frontu: Nina zachorowała. Ot tak. Nie mogąc sobie poradzić z rzeczywistością popadła w chorobę - a przynajmniej taka jest moja kociopsychoanaliza. Rano zastałam kota zaszytego, nie ruszającego się, nie reagującego (nawet na nowy nabytek) i nie jedzącego. Doświadczenia sprzed 3 miesięcy (śmierć Ivana) uruchomiły we mnie ostre emegrency. Pognałam do weta. I co? Ponad 40 stopni gorączki, poza tym nic. Kocica dostała zastrzyk i po powrocie do domu zjadła i odżyła. Nawet fuknęła raz na Małą. Ale nadal jest nieswoja.
Psychosomatyczne objawy u kota? Boże zmiłuj się...Na to nie byłam przygotowana.


Ja bym wsadziła Feliwaya do kontaktu, a do pyszczka kotusia z objawami psychosomatycznymi pryskałabym KalmAid.

vega013

 
Posty: 14686
Od: Czw lut 22, 2007 20:00
Lokalizacja: Warszawa Radość

Post » Wto maja 26, 2009 6:10

Julia mam nadzieję ze się wszystko ułoży,trzymam kciuki.
U mnie rezydentki chyba już sie pogodziły z faktem że mały łobuz staje się członkiem rodziny.Wczoraj starsza kotka ku mojemu zaskoczeniu polizała go po główce,potem oczywiście prychnęła żeby nie myślał sobie że z nią mu łatwo pójdzie.Druga młodsza kotka zakończyła swoje arie i histeryczne prychania.Teraz robi to rzadziej i ciszej.No i odległość na jaką pozwala mu podejść znacznie się zmniejszyła.Jeszcze od czasu do czasu pacnie Szymka łapką albo go pogoni ale sytuacja wydaje się być opanowana.Maluch tej nocy nie wylądował w łazience tylko spał gdzie chciał :D
Nocka była spokojna a maluszek na noclegownię wybrał sobie szufladę w kuchence gazowej.Pewnie dla bezpieczeństwa bo żadna z pannic tam się nie zmieści.Bystrzak jeden :wink:
Włozyłam tam podusie aby miał mięciutko bo spał konkretnie ... w tortownicy.
" ... wolę zwierzęta bez duszy niż katoli bez serca "

Małgocha Pe

Avatar użytkownika
 
Posty: 4338
Od: Wto paź 30, 2007 15:30
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto maja 26, 2009 10:26

Nigdzie w Trójmieście nie mogę dostać Feliwaya! Wet sprawdzał nawet w hurtowni :cry:
Ale! Jest lepiej. Starsza Kocica już nie jodłuje tylko miauczy, tak z lekkim żalem. A Młoda? No takiego buńczucznego kota to ja jeszcze nie spotkałam w swoim życiu ;-) W ogóle się Niną nie przejmuje, ale też nie zaczepia bez powodu. Wczoraj nastąpiło zbratanie przy michach z żarełkiem (jadły obok siebie i nic)

Małgosiu, ja też myślę, że te przychodzące maluchy mają niesamowity instynkt samozachowawczy :P
Dzisiaj czuję, że się ułoży. Chociaż siedzę w pracy (a fe, fe, piszę z pracy :oops: ) jak na szpilkach. Na szczęście za chwilę ląduje w domu moje dziecię i będzie czuwać.
A wieczorem mamy kontrolną wizytę weta.

Pozdrawiam wszystkich i trzymam kciuki.

Julia37

 
Posty: 34
Od: Śro kwi 29, 2009 11:27

Post » Wto maja 26, 2009 23:53

Julia37 pisze:Nigdzie w Trójmieście nie mogę dostać Feliwaya! Wet sprawdzał nawet w hurtowni :cry:


Ja prawie wszystko dla mojego kociarstwa kupuję w animalii:

http://animalia.pl/produkt,6265,Feliway_Dyfuzor.html

vega013

 
Posty: 14686
Od: Czw lut 22, 2007 20:00
Lokalizacja: Warszawa Radość

Post » Śro maja 27, 2009 11:40

No i stało się :dance2:
Mela zaakceptowała malucha i goni się z nim po całym mieszkaniu.Bawią się razem podgryzając nawzajem co obojgu sprawia to olbrzymią przyjemność.I pomyśleć że jeszcze pięc dni temu Melusia darła niesamowicie na niego pyszczydło.Misia jeszcze trochę od czasu do czasu prychnie ale to bardziej dla zasady.Tak więc wszystko się ułożyło szybciej niż się spodziewałam :D
" ... wolę zwierzęta bez duszy niż katoli bez serca "

Małgocha Pe

Avatar użytkownika
 
Posty: 4338
Od: Wto paź 30, 2007 15:30
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto cze 02, 2009 8:01

Ja już jestem tak zmęczona, złamana ( właśnie tak, do załamania brakuje mi niewiele) i zniechęcona, że nawet nie chciało mi się pisać. Ninka po poniedziałkowej wirusówce w piątek gładko przeszła w ostre zapalenie dziąseł. Z potwornym ślinieniem. Ostatni zastrzyk na wirusówkę był w środę, w piątek znowu wet. No tak - zapalenie mocne, nadżerki, ale nie z powodu kamienia - tegoż prawie nie ma. No więc znowu zastrzyk. I w sobotę. I brak poprawy. Jedyny pozytywny aspekt całej sytuacji, ze przestała na Małą fukać. W niedzielę stan bez zmian. Zaczęłam poszukiwania w necie (miau.pl jak na złość nie działało!). Naczytałam się oj naczytałam. Że tak już może być co jakiś czas do końca życia, że leczenie trudne, uciążliwe, że unikać sterydów, że w najgorszym przypadku usunięcie zębów. NINKA MA TRZY LATA! Cóż...Wpadłam w ostrego doła, ale wypisałam wszystkie pytania i w poniedziałek (czyli wczoraj) przycisnęłam weta do ściany, obiecując sobie zmianę, jak Jego odpowiedzi mnie nie usatysfakcjonują. A zatem:
- nie badał krwi, bo to się robi, zeby postawić diagnozę, a On Ninkę zdiagnozował
- bardzo możliwe, że zapalenie dziąseł jest powikłaniem po wirusówce, a ta efektem kontaktu z nowym kotem, który coś przyniósł
- jest zdziwiony, ze brak poprawy, ale u każdego kota wygląda to inaczej
- żadnych maści i innych wspomagaczy nie poleca
- nie ma sensu czyszczenia kamienia, bo tegoż nie ma
I na koniec najlepsze, na pytanie mojego męża, jak długo jeszcze leczenie
- będziemy podawać te sterydy do skutku.
:evil:
Ja jestem kocim laikiem. Zupełnym. Ja koty tylko kocham. No i jak usłyszałam o tych sterydach, które dla mnie wcześniej były tylko antybiotykami, to aż mnie ścięło. Błagam zatem - napiszcie o co chodzi??? Czytałam już wątek o zapaleniu dziąseł, ale tam oprócz ostrzeżeń niewiele jest na temat ewentualnych skutków...
A wieści z dzisiejszego poranka są takie, że Ninka czuje się wyraźnie lepiej. Nie ma ślinienia, kot ożywiony no i ....powróciło fukanie na Małą. Ja już naprawdę czuję się bezsilna. Najbardziej przeraża mnie myśl, że za 1,5 miesiąca wyjeżdżamy na 2 tygodnie i koty zostają pod dochodzącą opieką mamy i brata...Jak się do tego czasu nie dogadają, to nie wiem co będzie. No i czy Nina nie wpadnie znowu w jakieś choróbsko.
Zmieniam zdanie z początku tego przydługiego postu. Jestem jednak załamana. Zaczynam myśleć, ze decyzja o wzięciu drugiego kota była nie przemyślana.

Julia37

 
Posty: 34
Od: Śro kwi 29, 2009 11:27

Post » Pt cze 05, 2009 14:27

Ze mnie też koci laik. Na szczęście dokocenie domu nie przebiega aż tak dramatycznie, choć kolorowo nie jest :( Wspólczuję. I trzymam mocno kciuki za leczenie.

jaguśka

 
Posty: 311
Od: Czw cze 04, 2009 11:46
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon cze 15, 2009 7:59

Witam. Widzę, że wątek mało odwiedzany :( .Ja jestem już tydzień po dokoceniu :lol: Jak pisałam wcześniej mam w domu 11 miesięcznego wykastrowanego kocurka Tygryska rasy Syberyjskiej. Zaadoptowaliśmy 8 miesięczną czarną koteczkę dachowca 8) Po przywiezieniu małej do domu puściliśmy na żywioł...I...nasz kochany kocurek, ten spokojny, stateczny, miły kocio zaczął tak pyszczydło dzeć 8O , fukać, syczeć, warczeć....i w końcu rzucił się na malutka :evil: O Boże szok i krzyk mój i córy :lol: Córka Tygrysa złapała i rozdzieliłyśmy towarzystwo :P Kotki zamieszkały w osobnych pokojach :? Zapoznawanie zaczęłam małymi kroczkami. Mała na rękach pokazywana Tysiowi, podtykana dupqa do powąchania :roll: itp. Okazało się też, że mała przyjechała z zapaleniem obu uszek do nas :( więc nie chcę jej narażać na duży stres. Kupiłam też Feliwaya bo nasz rezydent ewidentnie panicznie bał się malutkiej i przez to ta agresja...Nie wiem czy to czas czy Feliway ale od wczoraj sytuacja wygląda obiecująco :wink: Tygrys nie boi się Cleo, ma zapędy do zabawy, chce koniecznie wchodzić do jej pokoju. Dziś delikatnie się poganiały i poturlały ale pod ścisłą moją kontrolą. Nic złego się nie działo :lol: Teraz to mała boi się dużego...troszkę :wink: Ale myślę,że idzie ku dobremu 8)

ka.rolka

 
Posty: 22
Od: Pon maja 25, 2009 14:17

Post » Czw cze 18, 2009 7:52

Wieści z mojego dokocenia są na dzień dzisiejszy następujące: koty ganiają po domu :D , bawią się razem, czasem duży przygwoździ małą do podłogi i wtedy jest lament malutkiej ale nic złego się nie dzieje :lol: Wczoraj spały przytulone do siebie :love: i nawet Tygrys polizał futerko malutkiej 8O Jest suuuuuper! :dance2:

ka.rolka

 
Posty: 22
Od: Pon maja 25, 2009 14:17

Post » Śro cze 24, 2009 13:14

Słuchajcie, czy ja ze swojej strony mogę coś zrobić, aby koty się polubiły, albo właściwie aby moja kotka-rezydentka przestała mieć na mnie focha...? powoli przyzwyczajam kota, którego przygarnęłam, do nowego domu. Kot jest niezwykle łagodny, nie przejawiam agresji, uwielbia towarzystwo innych zwierząt, czego nie mogę niestety powiedzieć o mojej kotce:( nie daje się dotknąć, syczy, trąca mnie łapką itd....czy powinnam coś zrobić czy działać (a właściwie nie działać....) zgodnie z dewizą "czas goi rany...?"

martasekret

 
Posty: 539
Od: Czw sie 07, 2008 14:27
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Śro cze 24, 2009 13:38

HOP :lol:

martasekret

 
Posty: 539
Od: Czw sie 07, 2008 14:27
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Śro cze 24, 2009 14:29

Może daj swojej rezydentce troszkę czasu żeby "przetrawiła" nową sytuację :wink: Myślę,że czas i Twoja cierpliwość pomogą :) Nasz Tygrys co prawda nie miał focha ale jak moje ręce pachniały malutką to też na mnie syczał :lol:

ka.rolka

 
Posty: 22
Od: Pon maja 25, 2009 14:17

Post » Śro cze 24, 2009 14:34

Właśnie, ona też syczy, generalnie zmieniła do mnie stosunek, co mnie trochę smuci - nie przybiega już do drzwi, kiedy przychodzę, nie łasi się, ciągle śpi w jednym miejscu...eh, pewnie najlepszym lekarstwem w tym przypadku jest czas... :(

martasekret

 
Posty: 539
Od: Czw sie 07, 2008 14:27
Lokalizacja: Gdańsk

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot] i 150 gości