Dziś Oskar został wymemłany przez doktora Marcińskiego (bagatela 95zł nas kosztowało to memłanie czyli USG). Nie ma tragedii, ale też nie jest dobrze... Z baterią leków od doktora Mieszka Smulskiego, w strugach deszczu wróciliśmy do domu- ufff.
Od 15 kocio siedział dzielnie w transporterze i wożony był po Warszawie. Grzeczny z niego dzieciak. Odrobinkę pojadł, teraz dla relaksu drapie drapaki
Możliwe, że ten paskudny stan zapalny to pozostałość po tym co go kiedyś toczyło, a możliwe też, że to podstępne choroba pomału się wyłaniająca...
Cierpliwie czekamy. Za jakieś dwa tygodnie kolejne badania (krew, mocz i pewnie USG, czy nic sie nie powiększa, nie pogarsza itd.)