Długo biłam się z myślami zanim zdecydowałam się napisać to, co poniżej. Rozmawiałam z ludźmi doświadczonymi w kwestiach opieki nad psami, z osobami znającymi rasę. Ale do rzeczy...
Jak pewnie niektórzy wiedzą, miałam w sobotę w Boguszycach wypadek. Podkreślę na wstępie, iż wiem, że zachowałam się głupio i nieprofesjonalnie obdarzając zaufaniem jedną z pracownic, o której wiem, że na tego rodzaju zaufanie nie zasługuje. Obiecała wyprowadzić mnie na podwórze, a ja uwierzyłam - to mój i tylko mój błąd.
Na wybiegu p. Józefa zostałam zaatakowana i dotkliwie pogryziona przez owczarka kaukaskiego. Efektem jest dziesięciocentymetrowa rana na podudziu oraz 7 szwów + dren. Agresorem był 9-cio letni Baca, pies który już kilkakrotnie atakował wolontariuszy, a także - z tego co mi wiadomo - pracowników.
Leżał spokojnie pod ścianą ok. 10 metrów ode mnie, podczas gdy inne psy rzuciły się ku nam z ujadaniem. Gdy się odwróciłam by wyjść z wybiegu, błyskawicznie mnie dopadł i chwycił za nogę. Mogę mówić o kolosalnym szczęściu, że zęby ominęły ścięgna i większe naczynia krwionośne. Że kość pozostała cała. Gdyby mnie przewrócił - sądzę, że nie pisałabym teraz tego posta...
Zanim napiszę to, co mi w tej sytuacji nakazuje sumienie, zaznaczę, że nie mam w stosunku do psa żadnych negatywnych emocji. Zachował się tak, jak mu nakazały jego nawyki, instynkt, doświadczenia z przeszłości. Wiem, że nie jest niczemu winien. Nie chcę się mścić, bo to byłoby jeszcze głupsze, niż to co zrobiłam w sobotę.
Uważam jednak, że Baca powinien zostać poddany eutanazji.
Obawiam się, że ten pies to bomba zegarowa, a na szkolenie i "prostowanie" jest już w jego wieku zbyt późno (to nie moje zdanie, lecz moich "konsultantów"). Czy mamy gwarancję, że nie zaatakuje któregoś z pracowników? Skuteczniej niż mnie? Nie mamy takiej gwarancji i mieć nie możemy. Powie ktoś, że pracowników pies zna i oni są bezpieczni. Nie mogę się z tym zgodzić. Po pierwsze atakował już wcześniej, a po drugie w OS jest stała rotacja personelu.
To 60-cio kilowy co najmniej samiec, który ma ustalone już nawyki i sposoby reagowania. I bardzo nie lubi ludzi. A jego atak może być śmiertelny. Czy znajdzie się ktoś, kto weźmie odpowiedzialność za pracowników wchodzących na ten wybieg? Ja bym się nie podjęła.
Dlatego poddaję moje zdanie pod rozwagę Zarządowi fundacji. Wiem, że mam prawo złożyć wniosek o eutanazję. I jeśli pies nadal będzie przebywał w miejscu, gdzie zagraża ludziom - rozważę taką możliwość.
Zofia Domaniewska