Pokazałam Oldze i Marcie (siostrze, która jej towarzyszyła) kilka kotów - zaczęłyśmy od jedynki. I Packa się podobała i Karolinka i jeszcze jedna nowa burasia ... ale jak weszłyśmy do trójki i zawołałam Milanka - to od razu było wiadomo, że to TEN

.
Chłopak trafił bardzo dobrze. Olga zrobiła na mnie jak najlepsze wrażenie, jej siostra (ma dwa koty i psa) też. Naprawdę super dziewczyny, było mi bardzo miło je poznać. Wszystko wskazuje na to, że to będzie odpowiedzialny, troskliwy dom - z docelową opcją na dwa koty

. Drugi też będzie ze schroniska, trzymam za słowo

.
A Elaya pojechał do Woli Dłutowskiej. Panie (mama pod sześćdziesiątkę i córka) mieszkają na wsi, mają gospodarstwo, ale jak się w trakcie bardzo miłej rozmowy okazało zwierzaki traktują zupełnie nie po wiejsku. Mają kota i psa ze schroniska. Kocio jest wykastrowany, zaszczepiony, odrobaczany co pół roku, jeździ do swojego weta w Pabianicach

. Weszłyśmy do jedynki i kucnęłyśmy wśród kotów, pokazywałam tego, tamtego... Pokazałam też Elaya. Kocio jakby wyczuł co się święci, bo zaczął się przytulać do nich, a to z tej, a to z tamtej strony, w końcu wszedł pani-mamie na kolana i ocierał się pyszczkiem o jej ramię i policzek. Pani odpadła

. Pobił ich serca na całego.
Wszystkiego dobrego w nowym domku, cudowny kocie

.
W jedynce jest nowy przepiękny buras nr
36, wystraszony, widać, że mieszkał sam, bo boi się innych kotów. Młody, bardzo urodziwy. Burczy ze strachu, ale daje się głaskać. Jest whiskasowa kiciunia nr
204, też jakaś nowość dla mnie. I jeszcze coś nieznanego burego rzuciło mi się w oczy, ale nie zanotowałam numeru. W jedynce ta ciągle czekająca, coraz smutniejsza cudowna trójca czarnych chłopaków (Julek, Maksiu i Plamek) łamie mi serce

. Takie fajne, kochane koty ... Zresztą i inne tam są wyjątkowe, w tym Karolinka, to istny aniołeczek, tak jej szkoda. W tygodniu poza Szelti nie poszedł do domu żaden dorosły

, pani Asia mówiła, że chyba tylko dwa maluchy zostały adoptowane od ubiegłej niedzieli.
Milenka jest w trójce, nie mogłam jej znaleźć, w końcu Asia-wetka mi ją pokazała w samiusieńkim kącie boksu, za dużym wiklinowym koszem, tuż przy wejściu do szpitalika. Wygłaskałam laleczkę, to też taki słodki aniołek ...
Potem szukałam jej towarzysza ze szpitalikowego boksu -
kicia nr 196 i Bosco. Okazało się, że burasek został zabrany na kastrację, a Bosco był na kroplówce. Nie wyglada źle, ale nie jest z nim najlepiej. Asia obiecała, że pobierze mu krew do badania w poniedziałek.
Terry chudziutki, nadal w klatce na kociarni, psychicznie chyba lepiej. Nie chciał jeść tego, co miał w miskach, ale jak mu podsunęłam serducha to wrąbał z apetytem.
Jackie i Daisy siedzą po kołderkami, biedne te kociny

. Żal mi też mamuś z klatek - ta mamunia nr 202, która jest w klatce przy jedynce była tak smutna dziś, że serce pękało. Jak będzicie mieć jutro wolną chwilę wyjmijcie ją chociaż na chwilę na kolanka, ukochajcie. Jest taka stęskniona człowieka i wymęczona tą klatką ...
Malwinka chodzi luzem, widać, że dobrze się tak czuje, dobre chociaż to.
Ludzi jak na lekarstwo, a z tego i tak nie wszyscy, którzy się pojawiają nadają się na opiekunów. Jedną Panią dziś ("kot dla mamusi do domku wychodzącego, miała koty, tak, różne, a ostatni gdzieś sobie poszedł"

) zniechęcałam ile się dało, poszła sobie w końcu

.
W szpitalu jest super kocio - czarny szpakowaty (z takimi pojedynczymi białymi włoskami). Miziak, stęskniony człowieka, super gość.
A ten bidok, którego zabrałam to taka sierotka
.
Ma takie wielkie, jakby wytrzeszczone oczka - jak go obejrzeliśmy dokładnie z TŻ-em to stwierdzliśmy, że on ma po prostu bardzo chudziutką buzię, same kości policzkowe i skórka. Jak nabierze ciała, to na pewno będzie wyglądał lepiej. Jest mniej więcej w wieku Boryska, ale Borys to przy nim wypasiony byk z piękną sierścią. Mały Kacperek (tak go ochrzciliśmy) to trochę wypłoszek, trzeba się nieco napracować, żeby go wyłowić z klatki, ale jak się go weźmie na ręce to tuli się i od razu przywiera do człowieka. Właśnie śpi na TŻ-cie, biedulka - duże uszy, chuda szyjka ...