piwniczna koteczka była dzisiaj na kontroli u weta. Wszystko jest w porządku. Ale trzeba było kubraczek posterylkowy założyć. Wróciłam do domu i zaczęłam kombinować, z czego go zrobić. I jak tylko obcięłam nogawkę moich zimowych rajstop przypomniało mi się, że przecież mam kaftanik posterylkowy
Był cyrk, jak próbowałam go założyć koteczce. Ale z pomocą karmicielki dałyśmy radę. Najpierw włożyłam łapeczki, potem ja kotkę trzymałam, a karmicielka wiązała tasiemki.
A potem karmicielka przyniosła mi butelkę wódki ryżowej własnej roboty. Czyli bimbru, który na użytek domowy robi jej zięć. Tak więc dopiero zaczęłam sterylizować piwniczne, a już zaliczyłam łapówkę
Niestety, dzisiaj również nic więcej się nie złapało. Ale nie traćmy nadziei. Zresztą ja jestem cierpliwa, przetrzymam tych cffaniaków.